Page 48 - 41_LiryDram_2023
P. 48
Postscriptum. Dekolonizacja
Paweł Kozioł
Widząc jakiś czas temu wiersze Różyc- kiego w „Zeszytach Literackich”, mia- łem tak zwane mieszane uczucia. Cieszyłem
się, że autor został doceniony, lecz martwił mnie sam zestaw tekstów i powtarzający się incipit Kiedy zacząłem pisać. Uznałem jed- nak, że to po prostu nieszczęśliwy wybór, efekt pokoleniowej różnicy gustu między mną a szanowną redakcją, i nie przypisałem temu zjawisku należnej wagi. Teraz jednak mam przed sobą Kolonie, a wraz z nimi problem – co się stało z poetą, że zachwycał, a nie za- chwyca (odpowiedź na symetryczne pytanie, co się stało z recenzentem, obiecuję dać gdzie indziej – i będzie tam mowa o postępującym rozczarowaniu poezją powtarzającą wciąż te same kulturowe rekwizyty, która zużywa się, zanim na dobre zacznie mówić).
Właśnie. Przyjemne grzechotanie rekwizy- tów (nie kulturowych jednak, a konkretnych), do jakiego przyzwyczaił nas Różycki, ustąpiło
(Tomasz Różycki, Wiersze, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2004)
miejsca przesuwaniu się nazw – zbyt szybkie- mu, by mogły po dawnemu budzić jakiekol- wiek skojarzenia. Ulotniła się magia powolnej enumeracji, uwzględniającej każdy zaciek, al- kohol i plamkę rdzy. Takie przejście fazowe ma wprawdzie sens, gdy wiersz nazywa się 56. Oko cyklonu:
A dzisiaj wiatr, wiatr, łopoczący język. Połykam
kamienie, miasta, samochody, połykam góry, kobiety
i dzieci, szklanki i drobne przedmioty
(Tomasz Różycki, Kolonie, Znak, Kraków 2006, s. 60)
Niemniej jednak powoduje ono poczucie utraty większe niż w apelu umarłych poetów z wiersza 57. Stara twierdza (K 61). Bo oto umarł i roz- łożył się język, z którym wiązałem nadzieje
46 LiryDram październik–grudzień 2023
Jutro już stąd wyjeżdżam, teraz się spowiadam. I może ty mi powiesz, gdzie się dziś podziały
te wszystkie ładne słowa z malutkich czytanek. Niech mi je dziś wydadzą, tak jak mnie wydały.