Page 12 - 44_LiryDram_2024
P. 12
przysłuchiwać się rozmowom dorosłych, recy- tował mi i czytał poezję, zwłaszcza lubił uczyć „przez okazje”. A ja miałam dużo czasu na by- cie samej w świecie swojej wyobraźni, na wy- myślanie, na znajdywanie i kultywowanie pasji, na czytanie książek (czytałam tak „nałogowo”, że kiedyś zabrakło książek w osiedlowej biblio- tece – bibliotekarka oświadczyła mi, że muszę zaczekać, aż do działu dziecięco – młodzieżo- wego kupią coś nowego, bo zdążyłam już wy- pożyczyć wszystko. Jak się zafascynowałam jakimś wątkiem, to czytałam wszystkie dzieła danego autora, np. Fidlera, Cętkiewiczów, Nie- nackiego, Siesicką itd.), na muzykowanie, ma- lowanie, pisanie (pierwsze bajki pisałam i ilu- strowałam sama mając około 6 lat), a nawet dziwne naukowe zainteresowania (pamiętam, jak w wieku podstawówkowym studiowałam kwestie związane z narkomanią i zbierałam dane na ten temat).
Jesteś absolwentką krakowskiej ASP na Wy- dziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki, a wcześniej uniwersyteckiej klasy humani- stycznej o profilu łacińsko-greckim w jednym z najstarszych w Polsce, założonym w 1588 r., I Liceum Ogólnokształcącym im. B. Nowod- worskiego w Krakowie. Czy było Ci łatwo dostać się do tak elitarnej szkoły średniej i na kierunek studiów, na który nie dosta- je się wiele osób? Czy wśród wykładowców znalazły się takie osoby, które mocno wpły- nęły na całe Twoje życie i ukształtowały Cie- bie twórczo?
Hmm... czy było łatwo dostać się do No- wodworka? Zdałam po prostu pozytywnie eg- zamin wstępny. Wtedy rzeczywiście było sporo chętnych na miejsce, a jeszcze część miejsc, bodaj 8, zajęli olimpijczycy, którzy byli z eg- zaminu zwolnieni. Trudniej było z ASP – po
ogólniaku nie miałam takiej sprawności w ma- lowaniu i rysowaniu jak koleżeństwo z plasty- ka. Chodziłam na kółko plastyczne do Centrum Kultury i na kursy rysunku aktu, ale to nie wy- starczyło. Dostałam się za drugim razem jako hospitantka na malarstwo, a za trzecim podej- ściem na konserwację. Wówczas było po kilku- nastu chętnych na jedno miejsce, część odpa- dała na teczkach, ale do egzaminu praktycz- nego zwykle jeszcze przechodziło około 9 osób na miejsce. To zupełnie inaczej niż obecnie – teraz jak jest 2-3 chętnych na miejsce, to się akademia cieszy, a bywa, że są dogrywki jesie- nią, bo nie było nawet po jednym kandydacie na miejsce. Dziś młodzież woli być yotubera- mi niż konserwatorami, prawdą jest też, że to nielekki zawód.
Na akademii miałam charyzmatycznych na- uczycieli – hospitantką byłam na malarstwie w pracowni prof. S. Rodzińskiego, on był dla mnie autorytetem i inspiracją. Na konserwa- cji do takich osobowości mogę zaliczyć prof. W. Zalewskiego, który uczył nas konserwacji malowideł ściennych. Kształciłam się dodat- kowo fakultatywnie z fotografii artystycznej – (na wydziale konserwacji mieliśmy obowiąz- kowo tylko dokumentalną), chodziłam na za- jęcia do pracowni prof. Z. Łagockiego – jestem dumna i miło wspominam, jak kiedyś z wielkiej góry odbitek wyciągnął i pochwalił tylko moje.
Swój pierwszy tomik poezji wydałaś w 2003 roku. Nosił tytuł Skrytka Sylvi von Sielber- stein. Lecz nie pojawiło się na nim Twoje na- zwisko, tylko pseudonim Sylvia von Sielber- stein. Dlaczego wydałaś pierwszy tomik pod pseudonimem? Jak oceniasz wiersze z tego tomu z perspektywy lat? I co takiego sprawi- ło, że zaczęłaś pisać i zdecydowałaś się na tę pierwszą poetycką publikację?
10 LiryDram lipiec–wrzesień 2024