Page 40 - 44_LiryDram_2024
P. 40

  Rocke Nublo
 Bożena Boba-Dyga
Koniecznie chciałam tu wrócić. Tu, pod wiszącą skałę. Pod wulkaniczną ma- czugę, w której wiatry wyrzeźbiły małe za-
głębienia, na w poły jaskinie, dołki – jak te, które wykorzystują na nabrzeżach kraby i in- ne stwory bytujące w rafie koralowej. Jestem z boku, w świątyni dumania, gdzie nie pro- wadzi wszystkich szlak. Słychać szczekanie psa, a przecież nie przyprowadzili go tu tu- ryści. Unosi się zatem w przestworzach, na- turalnie nie pies, ale jego głos, i miesza się z dźwiękiem klaksonu i szumem samochodu, który mknie gdzieś w oddali, nie w zasięgu wzroku, i brzęczą owady. Skąd ten szum? Nie z serpentyn, którymi jedzie się z prędko- ścią roweru, całkiem cicho. Dźwięk zdobywa przestrzeń. Zza węgła słychać głosy tury- stów. Przychodzą tu z różnych stron świa- ta, słychać nierozpoznawalne języki, choć alpinista na linie słyszalnie jest Niemcem. Na pierwszym planie cisza. Chciałabym jej więcej. Turyści rozmawiają, kaszlą, napły- wając falami. Wypuścili nawet brzęczącego jak stado os drona. Najbliżej jednak słychać tupanie Nikodema, który próbuje zachodzić nagłą potrzebę udania się do toalety. Cóż, nie ma jej tutaj. Nikodem opowiada o Szy- manowskim i z satysfakcją dostrzega na- szą wspólnotę gustów. Boi się o mnie i nie pozwala mi zdobywać skał, choć są tak ku- szące i piękne. Cóż, musi mi wystarczyć
Fragment stosu sprężyn (niepublikowane)
dotknięcie wzrokiem. Oczami zamiast sto- pami i rękoma.
Co powoduje, że góry przyciągają jak ma- gnes? Że dają z niczym innym nieporów- nywalną satysfakcję? Zdobycie ich nie jest trudniejsze niż wielu innych miejsc. Zatem coś metafizycznego? Aksjomat gór? Wyżej – bliżej nieba? Niestety znaleźli się już inni śmiałkowie, którzy też zboczyli ze szlaku. Ob- siedli nawet te miejsca, na które nie puścił mnie Nikodem. Pomimo, pomimo turystów i ich hałasów magia gór jest czysta.
Konsonalne leżenie pod palmą
Konsonans to pojęcie muzyczne. Jego istotą jest miłe dla zmysłu słuchu współbrzmienie. Jednak, żeby dobrze zrozumieć to pojęcie, przyda się również rozumieć harmonię. Jest to stan równowagi, system uporządkowania współbrzmień. I tak od muzyki blisko do fi- lozofii natury. Pod palmą słychać szelest (nie szum, a istotnie szelest), ogarnia zmysły syn- teza obrazu w zieleniach, żółcieniach i błęki- tach zawierającego ruch, rytm i dźwięk; uspo- kaja i harmonizuje ergo układa, porządkuje, tworzy wolną przestrzeń, wyjaśnia i rozjaśnia. Światło widoczne w przestrzeni i światło – niewidzialny budulec wszechrzeczy. Synteza światła i dźwięku z sensem – praprzyczyna i perpetuum mobile. I to wszystko pod pal- mą. Bene tibi est.
 38 LiryDram lipiec–wrzesień 2024

























































































   38   39   40   41   42