Page 72 - 44_LiryDram_2024
P. 72

  70 LiryDram
lipiec–wrzesień 2024
Arka
Na wydmach, w które wpatrywały się
kominy elektrociepłowni,
gdzie na świat przychodziły foki,
chowałem się w świetle latarni.
Trzeba było minąć złomowisko, semafor i odpływ. W odtwarzaczu muzyki, znalezionym w piasku, usłyszałem Eleanor Shanley.
Kobieta śpiewała o niebie, które nam wszystkim pomoże. Gwiazdy zbladły między zachodem słońca a zachodem księżyca. W naszym układzie ekliptycznym jesteś pełnią,
gdy ja, w nowiu, z niewyśnionych snów składam nas w arkę. Wyznaczam kurs dla nieba, które kiedyś tu runie.
Beata Patrycja Klary-Stachowiak
Ari Folman na scenie
Kiedy kąpiesz się w rzekach czyjegoś dzieciństwa, ale woda już inna i zabrakło raków, możesz tylko przez siebie zapisać od nowa stary zeszyt ołowiem w drewnianej oprawie.
Kiedy w życiu najczęściej osuwasz się w senność, przestajesz bać się śmierci i czarnego kota, raz za razem przeczesując sierść, w której drzemie zapowiedź nadchodzącej nocy.
To się nawet da zagrać, skąpać światłem lampy, podać jak manakish, oliwę i zathar, opowiedzieć wojnę w odmianie przypadków,
na którą trwale szczepi jad samotnych pszczół.
miejski obrządek
w wilczą pełnię księżyca przyzywa nas woda ruch podskórny i nurt szalonego miasta wchodzimy do księgarni
w nowościach Ginczanka kokietuje wzrokiem mówi światłem okładki o dzikiej młodości jaka szkoda z tą Chominową
rzucasz
za ladą Zuzanna rozchyla usta ludzie to wiedzą zdaje się wyć dostajemy rabat














































































   70   71   72   73   74