Page 70 - 44_LiryDram_2024
P. 70
68 LiryDram
lipiec–wrzesień 2024
Igor Frender Od/wołanie
Chciałem zmienić swoje życie, wyruszyłem w podroż.
Każdej nocy śniłem: zapomniałem butów, nie wziąłem kurtki. Droga przez zaciśnięte usta i zmrużone oczy. Rozjaśnia się dopiero w mroku.
W końcu zatrudniłem obwoływacza snów.
Prawda – o, przepraszam, ziewnąłem. ‒
Prawda – obwoływacz snów się nie spisał – i znowu
siedzę w domu, w butach, z klamką w dłoni.
Idź sobie
Pszczoła krąży wokół świecy,
a miała krążyć ćma.
Ciągle tak jest, jak nie powinno. Człowiek panem ziemi.
Nie przestanie, nawet na chwilę. Odwrócenie ról świata.
Na paradoksie wyrosła
sztuka bez powodu.
Gotuje się woda w czajniku, wiatr zwiewa z parapetu popiół wczorajszej epoki.
Grzech nigdy nie jest twój,
jest tylko przyczyną zdarzeń. Bez lamp, bez ciszy.
Wieczór ze znakiem zapytania. Nie powie nam dobranoc.
Północ
Droga.
Piasek i kamienie, za lasem woda.
Płonie ognisko.
Śmiech i śpiew. Ktoś gra na gitarze.
Jeszcze nie wybiła północ.
Młodość klei się do ciał jak sok z pomarańczy.
Miasto
za dnia bywa szorstkie od kurzu, w nocy śliskie od deszczu. Światła w oknach wykreślają prostokątną przestrzeń. Samotność jest teraz psem piszczącym w domu.
Nikt nie przyszedł.
Nie będzie spaceru.
Starość pamięcią zasypuje swoje kroki.