Page 99 - 43_LiryDram_2024
P. 99
Beata Kalińska
Ballada o pewnej Malarce
Staje pod masztem sztalugi gotowa na kolejną podróż Z dorzecza żył czerpie krwiste pokłady czerwieni
Z podszewki nieba wyłuskuje błękit
Na kanwie szarego żagla błyszczą krynoliny magnolii liliowe pyszczki bzów, maki rozchylają usta
Malarka nie czuje głodu .Terpentyna syci jak chleb
Czasem na płótno wskakują piękne kobiety
Kapryśne jak pory roku. Złote trąbki żonkili ogłaszają wiosnę Rude włosy jesieni sieją deszcz. Latem rządzi chlorofil. Butelkowa zieleń zalewa świat do ostatniej kropli
Farba wysycha i Malarka dopływa do brzegu.Odpina skrzydła I wchodzi w człowiecze ciało. Idzie do kuchni gotować barszcz
Nad ranem zaspane słońce obiecuje ugier
Przodkowie
Jeszcze płynę
mam coraz powolniejsze ruchy i cieńszą skórę
ale oni stoją na warcie
kiedy tylko się ściemni zaczynają szeptać
przewijają mi w głowie kilometry taśmy ze swoim umarłym życiem
gromadzą w słojach pamięć
zawracają do korzeni
jeszcze jestem krwista i stałocieplna potem zamieszkam w drzewie razem z nimi
kwiecień–czerwiec 2024
LiryDram 97