Page 136 - 32_LiryDram_2021
P. 136

  Koziołek Matołek, beztrosko brykając, zmie- rza do jakiegoś swojego Pacanowa. Wtedy sztuka może stać się dla niej jedyną drogą ratunku prowadzącą przez autoterapię do poznania swoich niezaspokojonych potrzeb i własnej wartości.
Julia Matea, odbudowując się pomału, zaczę- ła tworzyć swoją nową tożsamość. Zmienia- jąc się z modelki i muzy domowej w skrom- ną obserwatorkę codzienności, postanowiła kreować własny świat w takim obszarze, jaki był jej dostępny.
W zamian kompozycji barwnej na płótnie, pojawiały się na stole zupy o wyrazistym smaku, kunsztowne szarlotki czy owsianki ozdabiane kompozycjami z różnorodnych owoców.
W miejsce tworzonych niegdyś charaktery- zacji do filmów i sztuk teatralnych czy ko- stiumów dla tancerzy Matea szykowała stroje dla dzieci i organizowała im bale karnawa- łowe albo inne imprezy, a zaangażowawszy się w przedstawienie dla przedszkolaków, pt.: „Humba, bumba , bang!”, stała się re- żyserką, scenografką, autorką kostiumów i pierwszoplanową Żyrafką.
Julia Matea nie została drugą Fridą, Galą Dalí ani Camille Claudel, ponieważ poszła, a raczej dalej biegnie własną drogą.
Ten bieg rozpoczął się od uprawiania spor- tu i medytacji, dzięki czemu odkryła swoją sprawczość. Zaczęła uczestniczyć w zajęciach plastycznych w Kole Gospodyń Miejskich oraz wróciła na studia malarskie do Wyższej Szko- ły Artystycznej. Założyła również prywatny dom kultury, który nazwała Świetlicą Matej- ki. Miejsce powstało, aby realizować społecz- ne i artystyczne potrzeby kontaktu z ludź- mi w jednym z najbardziej zaniedbanych
kulturowo obszarów lewobrzeżnej stolicy, czyli na warszawskim Bródnie.
Znów zaczęły powstawać rysunki, obrazy i rzeźby, jednak nie były to już jedynie stu- dyjne obserwacje, lecz pogłębione znacze- niowo analizy przeżywanego świata. Na jej kartonach uwidoczniła się subiektywnie od- bierana rzeczywistość codziennych zdarzeń, niezauważanych i pomijanych przedmiotów, kryjąc w sobie oryginalne przekazy i ślady stłumionych emocji. Na jej obrazach zoba- czymy głównie martwe natury: pogniecione worki ze śmieciami, połamane krzesło, przy- gotowane do wyrzucenia stare pomarańczo- we spodnie męża, w które był ubrany, gdy się poznali... a także owoce, warzywa, pieczywo.
Obrazy te są wyrazem szczególnej intuicji artystycznej i doświadczenia, dzięki którym powstało coś wyjątkowego, coś co można nazwać sztuką codzienności.
Każdy przegląd jej prac w Wyższej Szkole Artystycznej pozwalał zauważyć umiejęt- ność nadawania symbolicznych znaczeń ba- nalnym na pozór czynnościom, codziennym rytuałom oraz przyzwyczajeniom.
Nawet taka domowa czynność jak przygo- towywanie posiłków stała się inspiracją do namalowania cyklu martwych natur, w któ- rych zostały uchwycone poszczególne etapy przemiany produktów spożywczych. Zabłocone i mokre marchewki z resztkami ziemi to pierwszy obraz. Kolejny to marchew- ki umyte, a ostatni – już obrane. Za każdym razem są tak samo ułożone. W twórczości artystki podobne ujęcia malarskie, na któ- rych uchwycony jest proces przeobrażenia materii spożywczej, spotykamy wielokrotnie. Warto dodać, że oprócz upamiętniania ich w obrazach Matea tworzy z warzyw i owoców
134 LiryDram
lipiec–wrzesień 2021
fot. Robert Manowski





















































































   134   135   136   137   138