Page 14 - 32_LiryDram_2021
P. 14

  ich nie ma. Miałam siedemnaście, może osiem- naście lat, kiedy napisałam te słowa. Znalazły się w pamiętniku, który później podarowałam mojemu przyjacielowi (podobno wciąż ma te wiersze). Nie przyznawałam się jednak do tego, że próbowałam pisać, bo wydawało mi się, że nie wypada, tym bardziej, że w owym czasie uprawiałam wyczynowo sport i to na poziomie mistrzowskim, a który sportowiec – takie mia- łam dziwne przekonanie – para się poezją? Po prostu, wstydziłam się. Ot, głupiutkie, nasto- letnie myślenie.
Potem przyszedł czas studiów, a później pra- cy zawodowej. Czasami żartuję, że wówczas przestałam pisać, bo nikt nie nagrodził mojego wiersza, kiedy wysłałam go na jeden z ogólno- polskich konkursów poetyckich. Pewno dzisiaj śmiałabym się z tej swojej grafomanii i porów- nywałabym ją z niektórymi tekstami moich nastoletnich uczniów. Nie mogę powiedzieć, że przestałam całkowicie pisać, bo to nie jest zgodne z prawdą. Od czasu do czasu redago- wałam teksty piosenek, które wykonywali moi uczniowie, a także teksty scenek dramatycz- nych dla dzieci. Na poezję trzeba było jesz- cze poczekać.
Któregoś dnia, w Bieszczadach, jeden z moich przyjaciół przeczytał tekst, napisany dosłownie na kolanach. Powiedział wówczas znamienne zdanie: „Człowiek, który nie wykorzystuje swo- jego talentu i nie podąża za swoją pasją, mar- nuje szansę na szczęście i spełnienie”. Utkwiły mi te słowa głęboko w trzewiach. Rok później, gdy oglądałam bieszczadzkie zdjęcia, przypo- mniało mi się spotkanie ze starym basiorem. Wtedy po raz pierwszy napisałam „prawdzi- wy” wiersz, od którego wszystko się zaczęło. Potem powstało kilka kolejnych tekstów, któ- re zamieściłam na jakimś portalu poetyckim. Szczerze mówiąc, byłam wówczas ciekawa, czy
komuś się spodobają. Z pewnością nie były to dobre utwory, ale z jakiegoś powodu zwróciła na mnie uwagę jedna z krakowskich poetek, Joanna Rzodkiewicz-Nowocień, a po jakimś czasie zaproponowała druk w VI Bronowickim Karnawale Literackim. Joanna była pierwszą osobą, która pomogła mi się rozwinąć. Poka- zała moje niewprawne jeszcze próby śp. Annie i Jackowi Kajtochom, a oni stwierdzili, że „będą ze mnie ludzie”. Z panią prof. Anną Kajtocho- wą nigdy nie było mi dane się spotkać, ale prof. Jacka Kajtocha miałam okazję poznać później i wielokrotnie z nim rozmawiać.
Wymieniony VI Bronowicki Karnawał Literacki ukazał się równo 10 lat temu, więc mogę śmiało powiedzieć, że mój prawdziwy debiut literacki miał miejsce dekadę temu. Wydrukowano wów- czas trzy teksty: Nad Komańczą, Żniwa i Pseudo- legenda o chojnickim słupie (wszystkie znalazły się w zbiorze z 2015 r. pt. Rozdrożami. Szkoda, że nie ma już z nami ani Marcina Naglickiego, ani Ryszarda Rodzika, których miałam okazję poznać podczas promocji tej książki. Maciej zorganizował i poprowadził rok później mój pierwszy wieczór autorski. Było to spotkanie z cyklu Nagliskałki. Na plakacie, obok mojego nazwiska, widnieją jeszcze dwa inne: Joanny Bąk, niezwykle utalentowanej i wszechstron- nej artystki, a także Eweliny Jurczak – autorki i wykonawczyni wielu piosenek dla dzieci. Wie- czór odbył się w wyjątkowym dla mnie obiekcie, a mianowicie w zabytkowym Dworku Białoprąd- nickim w Krakowie – miejscu, w którym podob- no chętnie przebywali m.in. Rej i Kochanowski. Moją pierwszą mentorką literacką, jak wcze- śniej powiedziałam, była Joanna Rzodkie- wicz, później jednak kilku innych twórców przyczyniło się do tego, że twardo stanęłam na poetyckich nogach. Tu wymienię tylko tro- je z nich: Marzenę Dąbrowę-Szatko, Magdę
12 LiryDram
lipiec–wrzesień 2021




























































































   12   13   14   15   16