Page 38 - 32_LiryDram_2021
P. 38

   i tych mniej znanych; coś, co sprawia, że pod- czas lektury wiersza czuję się tak, jakby mi go czytała muza, która wcześniej podpowiedzia- ła, abym otworzył okno i posłuchał koncertu ptaków pod batutą wiatru, a później dodała słodyczy kawie, usunęła zimne kolory sprzed oczu, na koniec zaś szepnęła do ucha: „jej też pomagałam...”.
Bardzo dużo wierszy ze wspomnianego zbio- ru utrzymanych jest w klimacie legend, szcze- gólnie mi bliskim, że tylko wspomnę, iż je- den z mych zbiorów nosi tytuł Moje legendy. Znajduję w tych utworach nie tylko oryginalne metafory jak np.: kosmaty agrest czy smutki przysiadły na kalenicach, ale również to, co bardzo w poezji cenię – oryginalny, przez co rozpoznawalny styl. I właśnie on mnie na swój sposób uwiódł. W biznesie, który znam z au- topsji, jeśli firma buduje swój kapitał w opar- ciu o oryginalny, wyróżniający ją produkt, inny od wszystkich i raczej – nie do skopiowania, tego typu strategię określa się jako „strategię błękitnego oceanu”. Styl Adriany Jarosz, gdy- by go „przenieść” (odnieść) do biznesu, byłby właśnie takim „błękitnym oceanem”. Nie da się go skopiować. Jest niepowtarzalny. Część utworów przyjąłem niejako od razu, czytając je tak, jakbym degustował deser. Je- den z nich to Marzy mi się lato, które: pach- nie błękitem / brzęczy owadzią plotką / a w le- śnym warsztacie żuk / lutnik sposobi liściaste / skrzypce by miejscowa / orkiestra mogła zagrać / słoneczną symfonię. Kolejny – Dusza poetki, gdzie znajdziemy taki oto fragment: zabłąkana między młotami wiary i pragnienia / w sercu nieczułego świata w skorupie nocy / jednocze- śnie prostolinijnie subtelna / krucha niczym za- marznięta potokowa łza / twarda i uparta jak skalnica mchowata / samotna w towarzystwie jodeł / na ich drobnych igłach pisze wiersze.
Do wielu tekstów wracałem i nadal czasami wracam. Szczególnie do takich fragmentów, jak z wiersza Katedra: w mojej katedrze nie ma sklepień / żebrowych czy krzyżowych łu- ków / czasami myśli układają się w cumulu- sy / podtrzymywane kolumnami dębów / ale szybko odchodzą w niepamięć, czy z Kolek- cjonerki snów: masz wrażenie że kłania ci się / przydrożna topola a potem / widzisz jak staje się gotycką bazyliką.
Co najbardziej zapamiętam z tego zbioru? Przede wszystkim wiersze o Dyduku, o któ- rym szeptali, że w jego torbie / ogrodzień- skie skarby. / Nie wiedzieli, że chowa / w niej chlebową piętkę / (suchą i twardą niczym / przydrożne kamienie, jednak / cenniejszą od złota) oraz trzcinę / do malowania na wodzie. Mam nadzieję, że powstanie kiedyś zbiór tyl- ko o nim, bo temat jest na wskroś oryginalny, a za jakiś czas, strofy o Dyduku Adriany Jarosz zostaną wpisane do kanonu poezji, tej odwo- łującej się do motywów ludowych, opowieści z pogranicza jawy i snu – jakby odzyskiwa- nych z sennej pamięci tych, co to i samego
36 LiryDram
lipiec–wrzesień 2021
 Adriana Jarosz, Modlitwy malowane trzciną Wydawnictwo SIGNO, Kraków 2018




























































































   36   37   38   39   40