Page 83 - 32_LiryDram_2021
P. 83
Wołają do niego: Cygan, przywróć nam słońce!
Leje! I święto nam wyczaruj. Cygańskie.
Z ogniem, śmiechem i tańcem. Nosi ze sobą worek.
W nim kartofle. Trzy.
Skórę oddał wolności.
Jak nikt umie pościć.
Bierze wodę ze strumienia. Głogowi opowiada o sobie
i cierniach które nosi.
Do miłości nie prosi, wie że
ta nie tuli, nie ukoi.
Swoich beczek soli nie zliczy. Żaru w oku nie gasi i w piersi. Czasem wyrwie się z nich ptak. Niebo rozzorzy, rozmarzy. Wydaje mi się , że wtedy słyszę
– wróć w minione.
Nie mogę. Też noszę worek.
W nim kamienie.
Moje.
Gdy okrywam się jego płaszczem
– kiedy ruszamy w noc – podpuszcza, mruży oko i wyznacza azymut rondem kapelusza.
Rafał Różewicz Poczywaj
Łóżko jest wypalone leżeniem, zmęczone
wojną podjazdową o poduszkę, pietruszkę. Stało się
bronią w walce ze staniem. A teraz płacze rzewnymi łzami z coli i
od tego są plamy na powierzchni. Bo łóżko jest alkoholikiem, stojącym w kącie pokoju jak pod Żabką.
Przyczajone niczym tygrys, który trąca nas łapą o północy. Byśmy wypili do dna ten kielich w postaci sześciu, siedmiu godzin. Tyle jesteśmy w stanie dla niego uczynić, nic.
lipiec–wrzesień 2021
LiryDram 81