Page 45 - 30_LiryDram_2021
P. 45
Tam, gdzie nad kołyską grzechotkami nocy matka uśmiecha się radośnie,
w balonikach gwiazd rysując dłonią ojca portret lasu.
Chciałbym w tych wzruszonych oczach lustra, jeszcze ostatni raz zobaczyć
swoich narodzin szczęście
i zatrzymać w garści sny
– zanim lustro pęknie.
Na wprost
Jesteśmy, choć żaden z nas joker. Bliżej nam do chińskiego upadku. Zamknięci na pin, milczący na puk, skurczeni na noc.
Dalekobieżna terkocze w nas lokomotywa, tobie na wprost, mnie jak krew z nosa.
Po równo dzieli nas brama,
zasłania okno wyprane na Wielkanoc.
Za chwilę znowu wyjdzie zima,
a nam nie po drodze przez wiosnę. Pościel wykrochmalona,
nowe pachnie starym.
Pies dobrze wie, choć milczy, co ma być minęło – zagryzione, zapite między snami, wydmuchane na dno podłogi.
Teraz anioł z tobą, okno ze mną.
Pies patrzy na rany.
styczeń–marzec 2021
LiryDram 43