Page 31 - 36_LiryDram_2022
P. 31
seminarium nauczycielskie, wyszła za mo- jego ojca, też nauczyciela. Mama pracowała w tym zawodzie (również w tajnym naucza- niu w czasie okupacji) pół wieku, mnie uczy- ła polskiego i dzięki niej nie robię błędów ortograficznych i prawie nie zdarzają mi się gramatyczne. Znajomością gramatyki oszo- łomiła mnie dwa lata przed śmiercią, kiedy była już po dziewięćdziesiątce. Miałem szczę- ście, żyła długo, a we mnie żyje dwadzieścia lat po śmierci. Była uosobieniem mądrości i dobroci, życzliwości dla ludzi i przyjaźni, fundamentem rodzinności.
W naszych nauczycielskich domach dużo się czytało – i klasykę, i wszystko, co się współ- cześnie ukazywało. To było zaraźliwe, a ja by- łem mało odporny. Ale nie mogę powiedzieć, że jej zawdzięczam zainteresowanie poezją. Doszedłem do tego sam. Czytałem wszystko, prawie wszystko z zachwytem, choć nie mogę powiedzieć, że ze zrozumieniem. Jednak jeśli czegoś nie rozumiałem, to przez inne lektury dochodziłem do sensu.
Po wielu latach i wielu wierszach poświęco- nych mamie, wiem, że ten temat we mnie się nie wyczerpał.
Jak wspomina pan swoje dzieciństwo?
Wiem z autopsji, że nic tak nie nudzi czy- telnika, jak czyjeś wspomnienia z dzieciń- stwa. A poza tym wspominałem swoje dzie- ciństwo wiele razy. W wierszach i dwóch ostatnich książkach. I sam już jestem tym znudzony. Więc może zrezygnujmy z do- kładnych relacji.
Jestem posiadaczem przynajmniej trzech pa- mięci. Ta pierwsza obejmuje wojnę i składa się nie tyle z wydarzeń, scen, obrazów, a z wra- żeń, z których najważniejsze są strach i głód. Dziwne, że konkretne obrazy, fakty, zdarzenie,
wracają do mnie w snach. Ale nie wiem, czy odpowiadają one tamtej, odległej rzeczywi- stości, czy są to majaki senne. Druga: wieś. Po wojnie moja rodzina zamieszkała w dwo- rze, z którego wysiedlono rozparcelowanego dziedzica i urządzono w nim szkołę i nasze mieszkanie.
Z pokoju stołowego wychodziłem prosto do klasy. Ojciec był kierownikiem szkoły, mat- ka nauczycielką, a po dwunastu latach szkołą kierowała matka, a ja byłem nauczycielem. Miałem niespełna osiemnaście lat, a moja najstarsza uczennica w siódmej klasie była młodsza ode mnie o półtora roku. Dzieciństwo i wczesna młodość zlewają mi się w jedną ca- łość. Są w niej wielkie kasztany obok nasze- go dworku, pobliski las, żwirownia, w której się kąpałem, zamarznięty staw i mecze ho- kejowe, czerwcowe chrabąszcze i nietoperze, owoce z naszego sadu – w lecie moje pierw- sze śniadanie, czerstwy chleb z białym serem na kolacje, ćmy krążące nad naftową lampą... Dużo tego niezapomnianego.
Trzecia pamięć: nie pamiętam, kiedy do- rosłem. Czasem mi się zdaje, że to jeszcze przede mną. Pocieszam się, że jeszcze nie zdziecinniałem.
Już od debiutu oswaja pan śmierć, ale nie rezygnuje z miłości. Wynika z tego, że po- czuciu daremności wszelkich ludzkich dzia- łań, w tym literackich, towarzyszy jednak nadzieja na ocalenie, której dopatruje się pan w uczuciu do ukochanej. Niezależnie od rozczarowań, które towarzyszą każdej fascy- nacji, pragnie pan wciąż od nowa przeżywać miłość wielką jak serce przepiórki. Pisze pan o tym w wierszu Pościg z tomu Światełko (2007): (...) Wiem, boże leśny, że w szum- ne obszary/ Wysłałeś już za mną bezlitosny
lipiec–wrzesień 2022 LiryDram 29