Page 33 - 36_LiryDram_2022
P. 33

świadomość narodową, jako pewnego rodza- ju idea, przyniósł nam wiele nieszczęść. Nie cenimy „mędrca szkiełka i oka”, szczycimy się, że jesteśmy „rozumni szałem” i to da się udowodnić także dzisiaj. Miłość roman- tyczna jest synonimem tragedii: poeta już od pierwszego, płomiennego pocałunku wie, że to się źle skończy. Wolimy nieszczęśliwą mi- łość Adama do Maryli, od swawolnych sone- tów odesskich Mickiewicza. W romantyzmie prokreacyjna funkcja miłości jest wykluczona. A w baroku – co innego. Owszem, ody Sępa Szarzyńskiego, Potockiego, Naborowskiego na cześć możnych tamtych czasów, może- my czytać z usprawiedliwionym dystansem, ale też z podziwem dla maestrii poetyckiej. Miłość w baroku jest mniej duchowa, a bar- dziej fizyczna i bucha od niej ciepłem jak od dobrze wykorzystanej pierzyny. Bohater barokowych wierszy miłosnych też cierpi, ale cierpienie polega na wątpliwości: da mi, czy mi nie da? Liryki Daniela Naborowskie- go mogą się wydawać sprośne, ale czy nie- kiedy nie śpiewamy sprośnych przyśpiewek ludowych? A wiersz Morsztyna Na krzyżyk na piersiach pewnej panny jest genialnym połączeniem erotyki z mistyką.
Panie Marku, swoje pierwotnie 12 listów (2005), a ostatnio 15 listów (tom poszerzo- ny; 2013), nazywa pan apokryfami. Czym są apokryfy z literaturoznawczego punktu wi- dzenia? I dlaczego posłużył się pan tą, a nie inną formą narracji?
Nie wiem. Wiele lat temu pisałem szkic o po- ezji i potrzebny był mi jakiś cytat. Odnala- złem antologię poetów języka angielskiego, znalazłem wiersz i cytat, ale ponieważ naj- bardziej nie lubię pisania, to sobie czytałem m.in. wiersze Elinor Wylie, wspaniałej poetki
amerykańskiej z szalonych lat dwudziestych. Obudziłem się nagle o północy i w niespeł- na godzinę napisałem prawie stuwersetowy wiersz o tej poetce, wymyślając jej nieistnie- jącego kochanka. I zrozumiałem, że nic już nie mogę robić, bo najlepsze właśnie się zdarzy- ło. Ale coś wisiało w powietrzu. Rok później, znowu w nocy napisałem następny wiersz w tej poetyce. Nie wierzę w natchnienie, ale wierzę w coś w rodzaju szaleństwa – w ciągu dwóch miesięcy powstało 11 dużych wierszy i tak powstało 12 listów. Po kilku latach do- łożyłem jeszcze trzy i wydałem 15 listów. Są w nich postacie autentyczne i wymyślone, są fakty i fikcja. I, powiem to w sekrecie – je- stem też ja. Dlaczego apokryfy? Napisałem kiedyś: i to jest tylko moje, co w tym wierszu skłamię. Poezja jest kłamstwem koniecznym.
Czy ironia, która pojawia się w pana wier- szach stosunkowo często jest pana natu- ralną skłonnością do ironizowania, czy też wynika z faktu obcowania z nieznośną rze- czywistością?
Mam kilku poetów, o których wiem, że są wielcy, ale ich nie lubię. Bo kto im dał pra- wo – nabyta doświadczeniem mądrość, tomy przeczytanych wierszy, czy dar od muz – po- uczać ludzi, jak mają żyć, wykładać zasady moralne, kreować postać idealnego świata? Od takich nadętych wielkości nie ma odwo- łania, aż do czasu, kiedy znajdzie się bohater ze szpilką i przekłuje balonik. Uciekam od ka- tegorycznych stwierdzeń w stronę poezji py- tań i wątpliwości. Gąsiorowski nie opisywał wszechświata, zadał fundamentalne pytanie: z czego jest zrobiona rzodkiewka? Gałczyński rozróżniał patos szczerozłoty, od tego, któ- ry jest środkiem na wymioty. Żyjemy w cza- sie przymiotników – wszystko jest narodowe,
lipiec–wrzesień 2022 LiryDram 31




























































































   31   32   33   34   35