Page 58 - 36_LiryDram_2022
P. 58
(Mgła, s. 7). I otóż właśnie – nigdy nie było tak blisko od miłości do śmierci jak w tych refleksjach. Miłość i śmierć nieomal w uści- sku metafizycznym.
Warto było żyć. Stałem się właścicielem Rozległego cmentarza. Spoczywają we mnie
Rodzice, żona, ciotki, stryjowie, przyjaciele,
Poeci, którymi się zachłystywałem. Dłoń Pamięta jeszcze uścisk ich dłoni.
(Bogactwo, s. 26)
Sekwencja wierszy, ten szyk w jakim usta- wił je autor, sugeruje osobiste formatowa- nie; od fundamentalnych, pierwszorzędnych i znamiennych przeżyć przez równie donio- słe do ulotnych i z pozoru nieznacznych, które też potrafią być bolesnym odłamkiem tkwiącym w pamięci lub jeszcze głębiej; Od- naleźć, a potem zrozumieć to słowo / Zabłą- kane w bezludnej przestrzeni pamięci. / Wy- raz, który nazywa to coś / Między tęsknotą, a bólem (Odnaleźć, s. 25).
Zatem kompozycja tomu jest przemyślana. Wiersze leżą obok siebie jak ulał, choć powsta- wały w odstępie ponad dziesięciu lat (2010– 2021). W poszczególnych utworach też nie znajdziemy najmniejszej przypadkowości. Za- dziwia poetycki warsztat, tu się wręcz czuje doskonałe panowanie nad twórczą materią, by osiągnąć jak najbardziej przejrzysty i pre- cyzyjny (bo poetycki) komunikat. Zestrojenie słowa z wielowymiarowością opisywanych zja- wisk i z równie złożonym instrumentem, jakim jest ludzka psychika – to dyscyplina tylko dla poetów, tych najlepszych. To zrozumiałe, że opublikowany wiersz staje się również formą rozmowy z czytelnikiem. A w tym przypadku
przekaz jest komunikatywny, zrozumiały i prze- mawia do wyobraźni. Tu każdy szczegół cze- muś służy. Każdy detal. Szkic obrazu zewnętrz- nego (zakotwiczenie niezbędne u tego poety) prowadzi wprost do wewnętrznego pejzażu lirycznego „ja”. I do oceny sytuacji i relacji jednocześnie.
Stanęła na szczycie stromych, bogato zdobionych schodów
I podniosła obnażoną rękę. Srebrne obrączki opadły dźwięcznie
Z nadgarstka i zatrzymały się
na przedramieniu.
Zaszeleściła długa czarna suknia nabita cekinami.
Zdało się, że to nocne morze wbiega na plażę
I cofa zostawiając okruchy bursztynu. Spod grzywy
Kruczych włosów błysnęły oczy surowe i sprawiedliwe.
Kiedy tłum ucichł otworzyła usta
i przemówiła stalowym głosem:
– Znowu zrobiłam go w wała.
Tłum zrozumiał i zaklaskał. On zrozumiał ostatni.
Siedział skulony, jadł kawałek wysuszonej ryby,
Rozgotowanego kalafiora i ziemniaki. Wszystko było
Niedosolone i przegrane, ale jakże zasłużone.
Było też parno i od rzeczywistości dzieliło go Piętnaście minionych miesięcy
I przeszło trzysta przyszłych kilometrów.
lipiec 2014
Niezwykle osobiste potrafią być niektóre wspo- mnienia – pamiątki. Przytoczony powyżej
56 LiryDram lipiec–wrzesień 2022
fot. Marlena Zynger