Page 70 - 38_LiryDram_2023
P. 70

  Anka wiedziała od matki o wszystkim, co do- tyczyło Krysi. Ale znajdowała się daleko od epicentrum bólu. Odsuwała od siebie myśl, że powinna była pojechać tam, do Krystyny, po- grążonej w nieuleczalnym śnie. Do zranionej matki. Tam, to było daleko i kosztowało. Czy ją naprawdę stać na bilet? Ledwie sobie mogła pozwolić na kosmetyki, bez których nie mogła się obejść. A te przecież były drogie, zwłasz- cza te markowe. Musiała się ratować, żeby nie zwariować od myślenia o tych wszystkich nieszczęściach. Poszukiwała wsparcia. Chcia- ła, żeby ktoś ją objął mocno, jak najmocniej, tak, aby mogła się w tym objęciu zapomnieć. Cieszyć chwilą. Pomagał jej w tym Jędrek. Ich wzajemna więź niepostrzeżenie się zacieśniała. Spędzali coraz więcej czasu razem. Niekiedy udawało się jej znowu śmiać. Nie rozpamięty- wała przykrych spraw. Synek nieobecny w jej życiu coraz rzadziej był powodem wyrzutów sumienia. Jaką była matką?
– Jędruś, czy myślisz, że ja jestem dobrą mat- ką? – Chciała znaleźć poparcie z zewnątrz. – Co ja myślę? To nieważne. Sama wiesz naj- lepiej. Ogarniesz się, zarobisz, załatwisz tu, w Zakopanem, mieszkanie komunalne. Wte- dy sprowadzisz Janka. Zobaczysz, jeszcze się urządzisz. – Zaśmiał się. Pociągnął długi łyk Harnasia i spojrzał prosto w oczy Anki. – Co tak na mnie patrzysz?
– Może z tobą, co? Urządzę się.
Oboje wybuchnęli śmiechem, pokrywając nim zakłopotanie. Po chwili Jędrek ujął jej dłoń w swoje. Ciepłe. „Męskie” pomyślała.
Pewnego dnia, pod koniec zimy, do Marii przy- jechał Bronek.
– Nawet nie wiesz, jak mi przykro. Nigdy nie przestałem kochać Kryśki. – Popatrzył na nią smutno. Marii wydało się, że jest jakiś
schludny, zadbany. Inny niż zachowany w jej pamięci obraz zięcia.
– Od tego wypadku przestałem pić. Dziwisz się pewnie. Sam jestem tym zaskoczony. Nie upłynęło jeszcze wiele czasu, ale kto wie, mo- że się uda. W czym mógłbym ci pomóc?
– Nic nie możesz zrobić. Może tylko doradzić. Nie wiem, co powinnam zrobić. Lekarze pro- szą mnie o decyzję w sprawie odłączenia Krysi od aparatury podtrzymującej jej funkcje bio- logiczne. Mówią, że w zasadzie ona jest już martwa. Nastąpiła śmierć mózgu, ja nie mo- gę o tym tak spokojnie mówić. Oni sztucznie podtrzymują jej życie.
– Nie wierzę?
– To prawda. Janka, wiesz, ta moja bliska zna- joma, podpowiada, żeby pozwolić na pobranie organów. Nie jestem przekonana, wzdrygam się. Lekarze nie naciskają, ale mówią, że w ten sposób Krysia żyć będzie nadal... w innych osobach, które czekają na pomoc... – prze- stała mówić Siedziała naprzeciw Bronka ja- kaś bezradna.
Patrzył na nią uważnie. Zobaczył w niej starą kobietę. Wyglądała, jakby się od tego nieszczę- ścia bardzo posunęła. Czy mógłby jej cokol- wiek doradzić? Poniekąd miał trochę do tego prawo. On, były mąż jej córki. Był przecież czas, kiedy się kochali. Szkoda, wielka szkoda. – Ta... Może jest w tym racja. Nic co powiem, nie będzie przesądzało. Ale jeśli postanowisz że tak, zrozumiem i będę cię w tym wspierał. – Bronek poczuł, że powiedział to, co należa- ło powiedzieć.
Anka zaraz na początku kwietnia dowiedzia- ła się, co w sprawie Krysi postanowiła matka. Czy ona była w stanie cokolwiek z tego zrozu- mieć? Tego nie da się tak po prostu ogarnąć rozumem. Przecież każdy czuje. Ma w sobie
68 LiryDram styczeń–marzec 2023





















































































   68   69   70   71   72