Page 83 - 40_LiryDram_2023
P. 83
nad Okęciem nie ma czarnych chmur jaskółki nie zapowiadają deszczu grzmoty tuż nad głową
huczne przeloty na niskim pułapie niosą schizofrenię na skrzydłach wysokich lotów
za każdym razem
niespokojne myśli pełne skojarzeń nalotów – lęków zapamiętanych w genach
Grzegorz Trochimczuk
Warszawa – godzina „M”
W tej godzinie objawia się moja Warszawa,
od zalążka placu, od klucza znalezionego w ruinach, od pierwszej cegły wskrzeszonej po walce.
Otwarta brama świata i ja w lakierkach z Chmielnej,
przy piwie na Dworcu Głównym, w Ujazdowskiej kawiarni, setką czystej w zadymionej Sielance, miłością na Mokotowie.
Pamięć o niej przewyższa szkło i maszt Varso Tower. Wyrosła w cieniu Pałacu Kultury, gdy czwórka na szynach pieśń wydzwaniała o malinówce za jedyną złotówkę.
Serce miasta rozrosło się we mnie, Krakowskie Przedmieście niezmienne, kwiaty nowe, życie nowe, szyk kobiet,
Dom Literatury oddycha ciężkim skrzydłem drzwi, my.
Nic nie przemija w Warszawie zrodzonej z wyobraźni, splin ma krótki byt, na Nowym Świecie wściekłe psy
i wszystko jasne jest, zakotwiczyłem, tu warto być.
Warszawskie gołębie pokoju wyfruwają wzdłuż Wisły. Oto rzeka mojego świata, co nocą iskrzy i pulsuje dniem. Oto miasto, które się wzniosło i stało snem: M.
lipiec–wrzesień 2023 LiryDram 81