Page 23 - 42_LiryDram_2024
P. 23

„NaGłosu” zabrał sam. Nie pamiętam już od kogo po wydaniu debiutanckiego tomiku do- stałam spis adresów liczących się wtedy kry- tyków i pism literackich, na które miałam wy- słać swój tomik. Tego też nie zrobiłam. I kilku innych rzeczy... Zawsze brakowało mi czasu.
Twoja pierwsza książka poetycka pt. Przesył- ki ciszy ukazała się w 1998 roku. Najczęst- szym motywem tych wierszy jest przyroda. Odnosisz się do niej bezpośrednio, czasem jest pretekstem do głębszych refleksji. Czy Twoja wrażliwość na naturę wynika z Two- jego codziennego życia, z dala od dużego miasta? Czy też z czegoś innego?
Mieszkam całe życie na wsi, z niewielką prze- rwą na studia w Krakowie. Zawsze byłam bardzo blisko natury, wręcz wtopiona w nią. W ogród, gdzie potrafiłam godzinami przesiadywać na li- pie, oglądając świat z góry. Wtopiona w las, ten pobliski, po którym sama chodziłam, bawiłam się w nim, i ten, do którego docierałam pod- czas wypraw z tatą. Mój ojciec był nauczycie- lem i pszczelarzem. To on zaraził mnie miłością do przyrody, szacunkiem do niej, pokorą wobec niej. Przekazał sporą dawkę przyrodniczej wie- dzy. On uczył mnie rozpoznawać gatunki drzew, ptaków, tropy zwierząt na śniegu. Uczył jak po zachowaniu zwierząt przewidywać pogodę. Pa- sieki mieliśmy w lasach, gdzie spędzaliśmy du- żo czasu. Często spaliśmy w lesie pod namio- tem. Ojciec budził mnie o świcie, żebym mo- gła podglądać stada saren, które pojawiały się na polanach, szukaliśmy nor lisów, z kuzynami łapaliśmy samymi rękami pstrągi, które potem wypuszczaliśmy. Nie byłam w tym najlepsza, ale w zawodach uczestniczyłam.
Tata bardzo uwrażliwiał mnie na naturę. Je- dynego klapsa, którego od niego dostałam, to za złamanie jakiejś gałązki w ogrodzie.
Ale wieś to także dla mnie smutne obrazki – np. zabijanych zwierząt, które potem się zja- dało. Pamiętam widok u dziadków obdartego już ze skóry barana, którego wcześniej pod- karmiałam chlebem i bardzo lubiłam. Widok kury zarzynanej na rosół. Pewnie dlatego, gdy tylko skończyłam 18 lat, podjęłam decyzję, że zostanę wegetarianką.
Mieszkałam na wsi, ale byłam dzieckiem z ro- dziny inteligenckiej, nauczycielskiej. Bardziej byłam obserwatorem niż uczestnikiem tego wiejskiego życia. Nie pracowałam tak ciężko, jak inni moi rówieśnicy. Nie mówiłam gwarą. Czułam się inna. Miałam więcej czasu na czy- tanie książek. I dystans do wielu rzeczy. Gdy po studiach pracowałam w krakowskim oddziale „Gazety Wyborczej”, marzyłam o po- wrocie na wieś. Większość moich koleżanek dziennikarek z Krakowa pojechała robić karierę do Warszawy. Moja droga z Krakowa do Gron- kowa dla wielu osób była niezrozumiała, ja jednak nie żałuję tej decyzji. Do dużych miast jeżdżę do teatru, na wystawę czy koncert, ale śniadania jednak lubię jeść w moim ogrodzie. Beton i asfalt wokół, życie w bloku i słuchanie jak ktoś piętro wyżej spłukuje wodę w toalecie czy uprawia seks – przerasta mnie.
W Twoich wierszach z tomu Szepty (2008) jest wielka oszczędność słów. Na przykład w wierszu bez tytułu czytamy: lustro / pa- trzy na mnie / oczami bez wyrazu / widzę od- bicia słów / wypowiedzianych / wczoraj albo w wierszu Wiatr: kołysze/ kiedy leżę na tra- wie / (...) / tańczy w ogrodzie / (...) czasami mruczy jak kot / aż trudno uwierzyć/ że przez niego / wieszają się ludzie, czy też w wierszu Marzec: w mieście / zieleń rozlała się / po sklepowych witrynach / (...) / jakaś miłość / zaczęła się wczoraj / nie moja. Te subtelne
styczeń–marzec 2024 LiryDram 21



























































































   21   22   23   24   25