Page 24 - 42_LiryDram_2024
P. 24
poetyckie kadry przywodzą na myśl fotografie odwiedzanych miejsc i przeżywanych emocji, przepuszczone przez filtr krótkiej refleksji. Czy taki rodzaj percepcji i opisywania świata to- warzyszy Ci od zawsze, czy też jest fazą przej- ściową na drodze ewolucji Twojej twórczości? Mam matematyczny umysł. Choć skończyłam polonistykę, to wcześniej jeździłam na olim- piady matematyczne. Logika czy geometria przestrzenna bardziej mnie ukształtowały niż opisy przyrody w Nad Niemnem. Moja oszczędność słów w pisaniu, także dziennikar- skim, wynika w dużej mierze z mojej natury.
Cała Twoja dotychczasowa twórczość – wier- sze, opowiadania, pastele i oleje, formy z gliny i fotografia – jest artystycznie spójna i konse- kwentna. Jej impresyjny charakter podkreślają zatrzymane w czasie ulotne myśli i skojarzenia oraz uchwycone obrazy. W wierszu Jesień czy- tamy: Ożywione motyle / tańczą na firankach / jakby / śmierć nie była ich przeznaczeniem, w wierszu Kiedy ptaki kwitną czerwienią: Słoneczniki w lutym / kwitną żółtym pod- brzuszem sikorek / niczym płatki na wietrze tańczą ptaki / (...). w wierszu Babie lato: (...) ślimak winniczek/ niewinnie do jabłka się skrada / ciężka od miodu pszczoła / obniża lot / (...), a w wierszu Znaki na niebie: Kiedy patrzę na krzy / widzę ptaka / o rozpostartych skrzydłach. Czy lubisz sztukę impresjonistycz- ną? Malarstwo, muzykę czy poezję? Który z klasyków lub ze współczesnych twórców najbardziej Ciebie inspiruje?
Rzeczywiście moje pisanie jest momentami impresyjne, ale impresjonizm w sztuce nie był nigdy przeze mnie szczególnie lubiany. Moi mistrzowie? To na przestrzeni lat się zmie- niało, miałam różne fascynacje literackie, ma- larskie, muzyczne. Takim najważniejszym dla
mnie poetą, niedościgłym mistrzem, był i jest Czesław Miłosz. Nigdy natomiast nie lubiłam zbytnio wierszy Wisławy Szymborskiej, choć miałam okazję ich słuchać czytanych przez sa- mą autorkę, jeszcze podczas tajnych spotkań „NaGłosu” w Krakowie. Szymborska obrabiała słowa po mistrzowsku jak świetny jubiler ka- mienie, ale brakowało mi w tej poezji tego cze- goś głębszego, co znajdywałam np. u Miłosza. A Nobla po Miłoszu miał dostać Herbert. Tak prorokowali przez kilka lat moi profesorowie na polonistyce.
Wracając do moich poetyckich fascynacji – w liceum znałam prawie wszystkie wiersze Andrzeja Bursy na pamięć, potem fascyno- wał mnie Stanisław Grochowiak. Od pierwszej książki lubiłam prozę Olgi Tokarczuk. Kiedyś zaczytywałam się też w mało dziś popularnym Tadeuszu Nowaku. Dziś, kiedy chcę nakarmić się pięknymi zdaniami, jak wysmakowanym deserem, wracam do prozy Jarosława Iwasz- kiewicza. Jego opowiadania to dla mnie taka czysta przyjemność w czytaniu. Ubolewam, że dziś już nikt tak nie pisze, że nasz język tak ubożeje. Oczywiście tych fascynacji było i jest o wiele więcej. Choćby Fernando Pessoa, do którego lubię wracać od ponad 30 lat. Od- kryłam go dzięki jednemu z numerów „Litera- tury na Świecie” jemu poświęconego. Wśród tych moich ważnych książek jest Dlaczego dzie- ci gotujemy w mamałydze Aglai Veteranyi czy Nowy Piekielnik z Czartoryi Antona Hansena – Tammsaare, do którego co jakiś czas wracam. Z malarstwem podobnie. Zaczynałam od fa- scynacji Zdzisławem Beksińskim, którego dziś malarstwo trąci mi efekciarstwem, poprzez Witkacego, pod wpływem którego przez jakiś czas byłam i którego naśladowałam. Potem był Giuseppe Arcimboldo. Dziś gdybym miała wybrać malarzy, których lubię, to na pewno
22 LiryDram styczeń–marzec 2024