Page 29 - 24_LiryDram_2019
P. 29

Amis i Robert Bresson). Ten niewielkich roz- miarów tekst okazuje się szczególnie znaczący, gdy dostrzeżemy, jak przez szczeliny komenta- rzy Kaczanowskiego na temat innego prozaika przedostają się strzępy jego własnego manife- stu artystycznego. Właśnie coś takiego widać we fragmencie cytowanym poniżej:
Kiedy Traven odnajduje na plaży Japoń- czyka, przez dłuższy czas nie otrzymu- jemy od narratora informacji, że ten jest martwy. Mógłby leżeć zemdlony. Może też być kimś takim jak Traven. W każdym ra- zie w opisywanej sytuacji nie ma niczego nienormalnego. Dopiero po chwili okazu- je się, że na plaży leży trup. Jednak nawet wtedy, w trakcie rozmowy między Trave- nem a Yasudą, nie ma rzeczy, której nie moglibyśmy sobie racjonalnie wytłuma- czyć; Japończyka na plażę wyrzuciła fala, natomiast to, że Traven odzywa się do tru- pa, nie jest czymś, co, mając na uwadze stan umysłu bohatera, mogłoby dziwić. [...] To duża przyjemność obcować z prozą całkowicie pozbawioną poezji i jej histerii, z oniryzmem, który mocno stoi na ziemi.
(HE, 132)
Kaczanowski, jak widać, nie jest zaintereso- wany surrealizmem w potocznym rozumie- niu tego słowa; nie przyznaje się on do tra- dycji, w obrębie której słowa jedynie „roz- iskrzają się [...] wzajemnymi odblaskami” (Mallarmé 1980, 83), a jego dorobek nie cią- ży w stronę postmodernizmu rozumianego jako ideologiczny aparat neoliberalnego po- rządku: szczególne znaczenie mają dla niego takie rozwiązania formalne, które forsując do tekstu maksimum absurdu – często na pra- wach potencjalności – nie rozrywają diegezy, ale raczej pozwalają balansować na granicy
jej spójności. Nie oznacza to, że konstrukcja świata przedstawionego pozostaje tu dogma- tycznie wierna przedmodernistycznej kon- cepcji reprezentacji –
Wysiedliśmy w Poznaniu. „Byłaś tu kie- dyś?” – zaczepia mnie pan Focus. „Jecha- liśmy razem w przedziale” – przypomina. „Jeszcze pamiętam” – odpowiadam. Pan Focus nosi elegancki płaszcz i może jest bogatym chirurgiem. „Jestem tu pierw- szy raz” – przyznaje. Zaprasza mnie do siebie. Pan Focus mógłby być buddystą, bo wszystko u niego leży na ziemi. [...] Rano Marczello szuka mnie w Poznaniu. Pyta w hotelach. Jeździ po mieście tak- sówką, radio-taxi, kolega kierowcy narze- ka przez radiostację:
„Kupiłem karpie i mi zdechły w wannie. Teraz córki nie chcą nawet umyć zębów. Rysują w zeszycie szkielet barbie”.
(HE, 112)
Podstawowy problem z rozpoznaniem sytu- acji tkwi w tym, że obecne w polskim dys- kursie krytycznoliterackim ostatnich dwu- dziestu paru lat podejście do kwestii przed- stawienia nie uwzględnia takiego ujęcia, któ- re typowe jest dla literatury amerykańskiej, szczególnie bliskiej Kaczanowskiemu (wśród swoich mistrzów wymienia on między inny- mi: Tennessee Williamsa, Jane Bowles i Ja- mesa Schuylera). Choć amerykańska litera- tura bez wątpienia wywarła ogromny wpływ na poezję lat 80. i 90. – mowa przede wszyst- kim o „szkole nowojorskiej” – recepcja kry- tyczna przetrawiła te inspiracje, tworząc dwa antagonistycznie nastawione do siebie nurty (zwykle wartościowane przez powołujących się na nie badaczy), o których wspominała
lipiec–wrzesień 2019 LiryDram 27


































































































   27   28   29   30   31