Page 81 - 24_LiryDram_2019
P. 81

zatrzyma, ni schyli, ale bieży dalej! – Nad taki ciałkiem dziecięcia zdeptanym stanął młodzieniec, pytając: „Mistrzu! czy to już sądu ostatecznego godzina?” – A widmo twarz zasłaniając rękami: „To tylko godzi- na sądu kupców – to Giełdy i targów go- dzina!”. [DL I, 452]
W świecie regulowanym prawami giełdy wszystko, każda ludzka tragedia, każde cier- pienie, każde uczucie, każde wydarzenie po- lityczne, wojna lub rewolucja, kataklizm – wszystko zamienione zostaje na wzrost lub spadek cen.
Wtedy kupiec zapytał się ludzi o wypad- ki dnia zeszłego – a w miarę jak mu z do- łu głosy przełożonych nad ludami książąt i mędrców odpowiadały, donosząc o wa- śniach i rzeziach, odkryciach i wynalaz- kach, stojący za nim wspólnicy radzili i układali się – i znów wielka cisza nasta- ła. [...] A po chwilach kilku kupiec mówca ogłosił, o ile się podniosły jedne, a zniżyły drugie ceny na ziemi. [DL I, 454]
Konsekwencją cywilizacji kupieckiej i prze- mysłowej staje się zatem skrajna dehuma- nizacja człowieka. Zatraceniu podlega na- wet tożsamość ludzka oparta na posiadaniu przez każdego człowieka jego własnego, in- dywidualnego imienia, które, poprzez świę- tego patrona, łączyło ludzką egzystencję ze sferą sacrum, a poprzez nazwisko – z rodo- wą historią. Ludzie wchodzący do gmachu giełdy przedstawiają się nazwą swojego rze- miosła lub produktu, którym akurat handlu- ją. Wizja dehumanizacji zapisana tu przez Krasińskiego antycypuje wizje znane z anty- utopii pisanych w pierwszej połowie XX w.
We Wstępie do I części Nie-Boskiej komedii czytamy:
Za nimi wstępować zaczęli wszyscy prze- myślni świata – rękodzielniki i wyrobniki – lichwiarze i kramarze; jedni nieśli towary, drudzy wory spore, inni jeszcze papierów zapisanych zwoje. – W miarę jak docho- dzili połowy wschodów, musieli stawać, a grzmiący głos z góry pytał się o imię każdego z nich. – Oni odpowiadali nazwą rzemiosła lub towaru, lub rękodzielni, al- boli też liczbą jaką – bo własnego ludzkie- go imienia żaden już nie miał na świecie.
[DL I, 455]
Giełda w wizji Krasińskiego przestała być miejscem obrotu towarowego i pieniężnego, choćby najpotężniejszą, ale tylko instytucją  nansową, koncentrującą emocje dorob- kiewiczów i różnej maści arywistów. Giełda swoimi mackami oplotła cały świat, przeka- zując pokraczną tego świata wizję, w której wszystko jest tylko towarem, wszystko jest na sprzedaż i wszystko ma swoją wymier- ną cenę.
W procesji wstępującej na schody giełdy idą też potomkowie dawnej szlachty. Idą, by sprzedać przedmioty, będące dawniej sym- bolami etosu rycerskiego, znakami rozpo- znawczymi przynależności do najlepszej, szlachetnej właśnie, warstwy społecznej. Widmo Dantego mówi do Młodzieńca:
Patrz, jak wybierają damasceńskie złoto i perskie turkusy z ojcowskich tarcz – jak zamierzchłe diamenty oddzierają od buz- dyganów i szabel – by ślad ostatni staro- żytnej chwały ponieść kupcom na sprze- daż. [DL I, 456]
lipiec–wrzesień 2019 LiryDram 79


































































































   79   80   81   82   83