Page 107 - 20_LiryDram_2018
P. 107

Tyle cieni na szatach przeniosła,
Tuwim pewno na niej śnił „Kwiaty polskie”, Lechoń rytm frazy z niej zaczerpnął,
a tańce tonów słyszał Szymanowski.
I tyle cieni gospodarzy błękitniało, za nimi biegły lotne kształty Tropka, tyle wstawało zarysów, gdy przyszła znowu kolejna Poetycka Wiosna.
Drzewa szepczą, obłoki płyną. Szklane burze jak bańki mydlane pękają.
Na łące nowe kostrzewy się ścielą. Wiersze znikąd się rodzą – pozostaną.
Przed koncertem
W mrocznej alei – lipowej lunecie światła samochodów, ich zbliżanie.
Za chwilę koncert. Wirtuoz nowy zasiądzie znów za fortepianem w domu, gdzie Szymanowski, później Lutosławski, Rubinstein i tylu innych urzekało graniem.
Za chwilę koncert. Jeszcze cisza
nim zabrzmią drżącą falą dźwięki. Wnętrza strumienie piękna pamiętają. Arką muzyki stało się Stawisko
płynącą poprzez lat dziesiątki niezmiennie pośród dziejów zmiennych.
Za chwilę nowy koncert. Każdy stąd wyniesie dźwięczące kruche takty dalej. Każdy osobno i każdy inaczej.
Wrażeń gwiazdozbiór będzie jaśniał, rozjaśniał mroki serc nieznanych.
lipiec–wrzesień 2018
LiryDram 105


































































































   105   106   107   108   109