Page 51 - 20_LiryDram_2018
P. 51

ry chyba niezanalizowany przypadek, kie- dy mecenas w zamian za swoje starania otrzymywał krytykę samego siebie. Wysił- ki mecenasa były daremne. Taki był duch większości, była tylko mała garstka lizu- sów partyjnych. Ale wracając do czasów współczesnych. Nikt nie będzie w stanie żyć z poezji. Więc żeby przetrwać jako po- eta, trzeba mieć coś innego w świecie re- alnym. Młodsi poeci są albo na uniwer- sytecie, albo są dziennikarzami, pani ma  rmę. To jest niemożliwe, żeby nie mieć drugiego przęsła, jak to jest z mostem. I to jest bardzo trudne, ale tak było i w XIX wieku, i w Polsce międzywojennej. To nie jest aż takie nowe.
W czasach przedwojennych istniały jesz- cze klasyczne formy pisania, a jednocze- śnie pojawiały się nowe nurty. Mam takie wrażenie, że po wojnie za sprawą Różewi- cza poezja poszła jednym torem. Stała się bardzo sucha i prozatorska. Prozatorsko- - lozofująca. Zabrakło w niej melodii, ry- mu. Tego bardzo ważnego aspektu łatwiej poruszającego struny i wywołującego sil- ne emocje.
– Rym w poezji jest rzeczą późną. W poezji antycznej nie było rymów. Była wtedy pro- zodia bardzo silna. W psalmach biblijnych też nie ma rymów, są one pisane wierszem wolnym. Tak że to nie jest nowość taki mo- del wiersza. I to nie jest moim zdaniem wpływ Różewicza. To jest wielka rewolu- cja modernizmu europejskiego, która obję- ła w gruncie rzeczy cały świat – a wyszła od Eliota i Pounda. Poezja chińska, arabska zo- stały całkowicie przemienione przez wpływ modernizmu europejskiego, głównie tego anglosaskiego.
Czy jednotorowość poezji w strukturze i formie jest słuszna? Pytam, ponieważ jest pan dla mnie autorytetem.
– Ja nie jestem ministrem poezji. Nie ma ministra poezji. Oczywiście jestem autory- tetem dla siebie i może dla moich czytelni- ków. Ale najważniejsze jest to dla polskiego młodego poety, że przed nim dwa pokolenia wstecz była grupa wielkich poetów, którzy podbili cały świat. Miłosz, Herbert, Szym- borska, Różewicz. I w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, czy rymowali, czy nie. No, Miłosz w pewnym okresie odszedł od wier- sza klasycznego, Herbert także i Szymbor- ska także. Ale nie to decyduje o ich wielko- ści, tylko jest pewna pasja poetycka, pew- na re eksja. Niedawno mi ktoś opowiadał, że był w Izraelu i w aucie kilka osób prze- rzucało się cytatami z polskich poetów po hebrajsku. Dla hebrajskich poetów najwyż- szym autorytetem jest w tej chwili polska poezja tłumaczona na hebrajski. Podobnie się dzieje w Szwecji, w Niemczech. Myślę, że polscy poeci za mało zdają sobie spra- wę z tego, jakim niezwykłym osiągnięciem były wiersze tego pokolenia Miłosza, Her- berta, Szymborskiej. I podstawowe pytanie – gdybym ja był dzisiaj młodym poetą, to- bym próbował zrozumieć, co robić w takiej sytuacji. Czy kontynuować, czy się sprzeci- wić. To jest główne pytanie, to jest decyzja egzystencjalna. Ale tej decyzji nikt za nas nie podejmie, każdy musi taką decyzję pod- jąć sam. Nie ma ani ministra poezji, ani nie ma już praktycznie krytyki literackiej. Żyje- my w dziwnych czasach, pewnej anarchii literackiej... Dawniej był Wyka, był Błoński. Byli krytycy, którym się jakoś ufało, którzy mieli swoich czytelników. Dzisiaj nie ma autorytetów krytycznych. Zupełnie. Młodzi
lipiec–wrzesień 2018 LiryDram 49


































































































   49   50   51   52   53