Page 122 - 23_LiryDram_2019
P. 122
Odszedł
strażnik
„Okolicy Poetów”
Kalina Izabela Zioła
Trudno pogodzić się z tym, że Jerzego Szatkowskiego już nie ma. Że nie za- dzwoni, nie spyta, co nowego piszę, kiedy
przyjadę. Jego telefon na zawsze pozosta- nie głuchy, jak w wierszu księdza Twardow- skiego. Tak, niektórzy zbyt szybko odchodzą, choć w tym przypadku pewnie zawsze było- by za wcześnie.
Moja znajomość z Jerzym zaczęła się na plaży, nad naszym polskim morzem. Spę- dzałam wakacje w Łebie i nagle zadzwoni- ła moja komórka. Lekko drżącym i zachryp- niętym głosem Jerzy Szatkowski przedsta- wił się i powiedział, że wziął mój numer od Jurka Grupińskiego, bo chciał prosić mnie o wiersze do „Okolicy Poetów”. Oczywiście znałam ten kwartalnik i wiedziałam, kim jest Szatkowski, ale jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, by wysłać mu wiersze. I za- częliśmy rozmawiać. O poezji, o ludziach, o wszystkim. Rozmowa była dość długa i... jednak za krótka. Umówiliśmy się więc, że nie będę wysyłać mu wierszy, tylko po po- wrocie z wakacji przywiozę je osobiście do Antoniewa. I tak też zrobiłam. Po powrocie do Poznania razem z moją przyjaciółką Anią
pojechałyśmy z wizytą. Trochę pobłądziły- śmy, ale dałyśmy radę, tra łyśmy, kierowa- ne wskazówkami przez telefon. Moja przy- jaciółka, której jedynym łącznikiem z poezją jestem ja, zapowiedziała, że pół godzinki, no, może godzina, i wracamy. Spędziłyśmy u Jurka ponad osiem godzin. Już w pierw- szym momencie po otwarciu drzwi dozna- łam szoku. Stał przede mną chudy, zaro- śnięty leśny dziadunio, ze zmierzwioną siwą brodą, jak z rosyjskich bajek.
Przywitał nas obie bardzo serdecznie i za- prosił do środka. Po wejściu do mieszka- nia oniemiałam. Jego dom przypominał sen szalonego kolekcjonera. Na ścianach wisia- ło wszystko, co można sobie tylko wyobra- zić, i dużo więcej, czego nikt inny na ścia- nie by nie powiesił. Oprócz fotogra i, któ- rych były setki (później znalazły się tam tak- że moje), wisiały podkowy, klucze, klamki, dziesiątki żeliwnych drzwiczek zdobiących niegdyś stare ka owe piece, pamiątki, dro- biazgi, kalendarze... Trudno było to wszyst- ko ogarnąć wzrokiem i umysłem. Na szaf- kach, stole, biurku i we wszystkich moż- liwych miejscach stały – leżały kamienie.
120 LiryDram kwiecień–czerwiec 2019