Page 42 - 31_LiryDram_2021
P. 42

  rozpoczyna się autorskie streszczenie książki (sic!) na stronie Orlińskiego. To gest niezwy- kle ryzykowny, ale – rozumiem – obliczony na wyjście z wierszami poza hermetyczne getto krytyki akademickiej, środowiskowej, regio- nalnej i w inny sposób wsobnie zaangażowa- nej. Poeta prowadzi czytelnika, niekoniecznie zagłębionego w najnowszą poezję polską, za rękę; dba, by nie odszedł za daleko w domnie- maniach, dopowiedzeniach i interpretacjach. Nawet jeśli działa pod wpływem ironii.
Bohater Środków doraźnych szuka przejawów życia w każdej postaci – w już znalezionych pragnąc więcej radości i przyjemności, dlate- go odgłosy seksu myli z odgłosami chrapania (Poranek), doszukuje się ich niezobowiązująco w przyrodzie i pogodzie (Czerwiec) albo su- geruje: bierz lekcje od orgazmu (Krzycz), jed- nocześnie (w Biogramie) zaznaczając raczej nieudane własne życie erotyczne, bo przecież planowanie seksu sprawia, że / przestaje się mieć ochotę na seks (Wycinanki). Nic dziwne- go, skoro nawet po bardzo długiej przerwie na odpoczynek, która nie tylko w depresji mo- że oznaczać jeszcze większy marazm, czeka jedynie Kolejny dzień w korporacji. Co jest przyczyną takiego stanu? Błąd serca sumuje / się z błędem rozumu i oto popełniamy // no- wy błąd, błąd zaniechania” (Lista błędów). To wątek na osobny esej. Zostańmy przy ciągłej powtarzalności, tym błędzie systemu, w ja- kim funkcjonuje bohater Orlińskiego. Ciągle od nowa i ciągle w samotności.
Samotność dopadnie podmiot wszędzie, tak- że na Stadionie Narodowym podczas licznie odwiedzanych Targów Książki (Targi książki). Zresztą pamiętam sytuację, która mogła dać początek i wstępny porządek temu wierszowi:
Orliński podpisywał na stoisku Domu Litera- tury w Łodzi Tętno, a Marcin Bałczewski skan- dował jedno z mott niniejszej recenzji (tyle z podbicia wiersza doświadczeniem). Tłum przechodził obok, niewzruszony. Ale nawet największy tłum nie stłumi samotności we- wnętrznej, depresyjnej lub o jakimkolwiek innym podłożu. Pozostaje ironizowanie: sko- ro samotność zdarza się często, jest totalna, musi mieć większą wartość naukową niż to, co się zdarza raz na całą wieczność (Zjawiska powtarzalne). Zresztą wiarygodność nauki jako punktu odniesienia weryfikuje wspomniana wcześniej Strefa błędów.
Przy takiej samotności wrogo nastawione oka- zują się również rzeczy. Orliński nie szarżuje z surrealizmem na miarę Jakuba Kornhause- ra, skupia się na antyterapeutycznych wła- ściwościach przedmiotów, ich wymykaniu się spod ludzkiej kontroli. Czy to skojarzeniowo – dlaczego w koszuli jest tyle korporacjoni- zmu i kapitalizmu (Koszula)? – czy dosłow- nie i praktycznie: dlaczego taśma, nożycz- ki i wstążeczki nie poddają się w pełni, gdy wykorzystuje się je w celach estetycznych, reprezentacyjnych (Święta)? (Jeszcze docho- dzi obsesja wyrównywania, w tym zbiorze re- prezentowana przede wszystkim przez formę wierszy, o czym później).
Muszą pojawić się używki (I tylko spójrz, Pro- gres), to w końcu najłatwiejsze opcji uciecz- ki od rzeczywistości, która tłamsi i przeraża, która nawet z echa serca serce wytnie, zosta- wiając jedynie złowieszcze echo. Muszą poja- wić się leki (Pierwszy wiersz o narkotykach), niezależnie od ich działania i skutków ubocz- nych (Środki doraźne), a potem lęki (Traktat o lękach). W języku polskim te dwa słowa
40 LiryDram kwiecień–czerwiec 2021




























































































   40   41   42   43   44