Page 123 - 11_LiryDram_2016
P. 123

a my nie mamy platfusa. Zjadamy strudel z jabłkiem.
Tak było zawsze – bo trzeba być w formie,
aby oszukać czas wrzucony do sportowej torby za drzwiami.
Spod komina machamy do dzieci nadchodzących czwórkami
na naukę doświadczenia życiowego.
Te dzieci to uciekinierzy, mówi nauczycielka.
A od czego uciekły, proszę pani?
Od nagrobnych fotogra i.
Ciocia Else nosi na szyi aparat fotogra czny Smena.
Na starych serwetkach czerstwy chleb dla dzieci zmiękczamy trzema kroplami oleju jadalnego
albo posypujemy garścią cukru (za wszystko płaci szkoła).
Dzieci jedzą i spluwają, potem liżą pogniecione cukierki jagodowe
które każdy z nas nosi w kieszeni dresu.
Tak to dzisiejsze dzieci zachowują wspomnienia,
my też pamiętamy skąd nasz ród.
Ciocia Else bierze miarę na ściągacze do ich rękawów.
W czarnej torebce nauczycielki z napisem Pink Bag
40 dni leżą zmielone skorupki jaj,
potem miesza je z majonezem, ketchupem i tym uspokaja
uczniów chichoczących w ostatniej ławce:
„Wczoraj drzwi w tramwaju omal nie urwały mamie głowy,
więc idąc dziś do pracy dosiadła hiszpańskiego doga”.
Nasze matki chodziły do pracy w skarpetkach naciągniętych na buty,
dlatego my zaszliśmy tak daleko od domu.
Miasto wisi w górze jak półka obciążona grubymi słownikami,
bierzemy jeden po drugim i kładziemy na głowie
biegając między Herrengasse a Murą, uchodźcy in praesentia,
a na ściągaczu zamiast zegarka nosimy aparat mierzący ciśnienie.
Język jest jak winda między miłosnym rozkurczem a skurczem naczyń.
Nasze nogi już w dzieciństwie dosięgły dna,
a niektóre także granicy. Smutek to błąd ortopedyczny, mówi ciocia Else.
I oto miejski basen wzywa nas na terapię:
„Pływajcie 40 dni jak pływał Jezus
pod okiem Ojca, a będziecie sprawni i zdrowi,
woda to dla uchodźcy najlepszy masaż, dlatego Jezus przetrwał Golgotę, spędźcie Adwent w kąpielówkach,
kwiecień–czerwiec 2016 LiryDram 121


































































































   121   122   123   124   125