Page 125 - 11_LiryDram_2016
P. 125
rozluźniajcie się, Jezus też się rozluźniał chodząc po wodzie”. Patrzymy pytająco na ciocię Else, która odwraca zegar piaskowy. Czas jest jak pępek do wciągnięcia, język do wystawienia;
do torebki w noworocznej paczce od związku zawodowego każdy musiał włożyć proszek do prania i garść popiołu.
Podania były niewprawnie napisane, pralki pełne,
lecz kto patrzy – widzi, a kto pierze – na sznurze czyste zwiesi.
Świętem są wszystkie dni, kiedy nie pojawiamy się
w snach noworodków.
O ulicy pod zamkiem mówimy wzruszeni
gdy wypada święto bohatera narodowego.
Ciocia Else powtarza z uśmiechem: „Teraz jesteście tylko moi,
ale z czasem będzie także ich. A ilu bohaterów
przyszło zza rzeki? Za każdego dałabym po jednym palcu u nogi i u ręki”. Poszliśmy zwiedzić szpital położniczy, na wielkim płótnie w holu
reklama przedstawia dziecko które płacze i wierzga na podłodze
bo chce czekolady, a ojciec rumieni się ze wstydu. Mówiłam ci, use a condom. Dwa szeregi betoniarek – brzuchy które kręcą się w tańcu,
położnice dojrzewają wraz z synkami w inkubatorach
a dziewczynki rodzą się z panieńskimi nazwiskami.
Uciekinierami jesteśmy nie tylko dlatego że uciekamy
ale dlatego żeby uciekać.
Od echa embrionów na korytarzu, od puk-puk serca,
od tlenu w grzejnikach. Ciocia Else
ojcom leżącym w boksach rozdaje ściągacze na ręce.
Można z nich zrobić stołeczki dla dzieci.
My siedzimy wyczekując odpowiedzi.
Władze przesyłają elektroniczne wiadomości z czerwonym wykrzyknikiem.
Chcą byśmy zostali uchodźcami, kategorią nieodpornych których można przeciągnąć przez ucho igielne, nową marką mikroczipów.
Dziennikarze ogłosili że możemy, więc nosimy numer XS,
lecz nasze akta są przypadkiem klinicznym, grubości XXL.
Mamy na nie sposób: wyślemy ciocię Else
do kościelnej drukarni, a tam już odchudzą nasze akta
na biblijnym papierze. Tylko chwila, a życie staje się święte.
W piątki dziąsła cioci Else odpoczywają od protezy
która osamotniona leży w plastikowej szklance,
kwiecień–czerwiec 2016
LiryDram 123