Page 101 - 25_LiryDram_2019
P. 101

O TWÓRCZOŚCI WYBRANYCH POETÓW KIELECKIEGO ODDZIAŁU ZLP
odwiecznego fatum. I zaraz potem wyłania się postać Makbeta – przesądne fatum te- atru. Patrzymy, jak aktorzy budzą piekiel- ne moce/ poddając okrutnej próbie/ niepo- skromione żądze. Niepokój i lęk rodzą py- tanie: ...czy [owe natarczywe żądze] zdoła- ją [w porę] poruszyć serca i umysły/ wzbu- dzić [na czas] litość i trwogę// zanim las bir- namski podejdzie/ pod zachłanne mury/ na- szych mrocznych namiętności. W ślad za tym pytaniem wyłaniająca się z upiornych cieni lady Makbet „...aż prosi/ o odrobinę li- tości/ gdy [musi pożegnać się] ze światem/ i ze sobą. W Szekspirowskim teatrze świa- ta aktorzy stale i wiernie oddają tę całą bez- radność człowieka wobec okrucieństwa nę- kających go bezlitośnie dotkliwych w skut- kach wad i przywar, kiedy intryga z zemsty, wywołanie haniebnie podsycanej zazdrości i podejrzliwości tragicznie rujnują spokojne pożycie zakochanych i wiernych sobie Otel- la i Desdemony, przy czym poetka ze szcze- gólną dociekliwością osoby wrażliwej stara się zrozumieć absurdalną na pozór siłę racji bohaterki, która, nie stawiając oporu, przyj- muje śmierć z ręki ukochanego/ i w swoim ostatnim oddechu/ jeszcze usiłuje go bronić. I stąd wyprowadza wniosek wart głębszego przemyśliwania:
miłość gdy jest wielka musi być poza rozumem poza rozsądkiem
poza logiką
dlatego doświadczają jej tylko nieliczni
Równie wciąż otwarte dla Krystyny Cel są pola do re eksji nad królem Learem czy
Ryszardem III. W przypadku wołającego królestwo za konia, ważąc litość osamot- nionego na pobojowisku i dziejową spra- wiedliwość spotykającą okrutnika i tyrana, pyta: jakim był naprawdę? i dodaje: dla ba- daczy jego dziejów/ to dotąd niesłabnące wyzwanie.
W tym Lirycznym monodramie swoistym nastrojowym antraktem jest – rozświetlo- ny gwiazdkami z palety komputerowej kla- wiatury – tryptyk Miłosne rozterki. Właśnie, nie porachunki zaostrzające relacje między dwojgiem bliskich sobie uczuciowo, ale roz- terki – te kaprysy, dąsy, przekomarzania, pretensje mniej dokuczliwe i narażające. Ko- bieca natura romantyczna wadzi się z mę- skim podejściem racjonalistycznym (wiem że słowo serce/ zamieniłbyś szybko na słowo mózg/ a miłość nazwał procesem chemicz- nym/ i jak tu rozmawiać z tobą o duszy). Au- tentyczne, zbliżające do głębi porozumienie zatem nie wchodzi w rachubę. Gdyby – na udry wszelkiemu rozsądkowi – nie ten ma- ły-wielki wzgląd, że niewiele o tobie wiem/ ale moje serce mogłoby już napisać/ jakieś intuicyjne résumé// boję się jednak ważyć na szali/ tego co tylko twoje. Więc stanowczo nie  irt. Bardziej może romansowa zabawa, w której słowa i okoliczności zdarzeń tworzą klimat niezobowiązującej, z lekka erotycznej frywolności?
Odetchnąwszy Rozterkami miłosnymi, przy- stąpmy do Porachunków z czasem. Są to po- rachunki głębokie, niesłychanie bolesne, gdyż dotyczą największej udręki człowieka, jaką jest przemijanie. Mogłaby poetka zary- zykować prowokację, jak w wierszu Cmen- tarne atrakcje, demonstrując żartem, kpi- ną swoje ponadczasowe „ja”, arogancko
październik-grudzień 2019 LiryDram 99


































































































   99   100   101   102   103