Page 36 - 25_LiryDram_2019
P. 36

34 LiryDram
październik-grudzień 2019
i mimo że stale chcę powrócić
do młodzieńczych szaleństw odwiedzając kartka po kartce wszystkie zapamiętane pory roku
to wiem
jesienie stają się chłodniejsze
pamięć coraz natrętniejsza
pełna wykrotów blizn słonego smaku krwi w ustach dni suchych jak koraliki drewnianego różańca
i zapachu jabłek leżących w starej porcelanowej wazie
List który nie ma adresata
Na tym zwalonym pniu leżącym na plaży w Kątach Rybackich stale odnajduję inne pokolenia
być może pewnego marcowego dnia zabłądził tu cień Emanuela Kanta
widziałem jego twarz
którą osłaniał dłonią przed słoną bryzą i kiedy otworzył cebulasty zegarek
jakby otwierał drugą zamkniętą dla nas część księżyca
spoglądał w stronę bliskiego przecież Królewca odnajdując w pejzażu wieżę zamku fromborskiego być może odgadywał ascetyczną twarz Kopernika jego zamyślenie unerwiające nieboskłon krużganki schody prowadzące do miejsc
w których umierała samotność mistrza
milczały krążące dookoła głowy Emanuela mewy milczałem i ja zagubiony na wysokiej skarpie
z lornetką przytkniętą do łzawiących od wiatru oczu starający się odnaleźć to co zagubione w zakamarkach najodleglejszych zdarzeń historycznych
i to co było odległe jak twoje  lipiki drogi Demostenesie
Wiesz zawsze musimy znaleźć wyspę na której
nikt nie umiera
białe piaski plaż wypychają słony wiatr poza obręb naszych ciał


































































































   34   35   36   37   38