Page 98 - 25_LiryDram_2019
P. 98

Kunsztowne wplecenie pojęć głównie geo- metrycznych w metaforykę liryczną dyna- mizuje pojęciokształty, które nie pozosta- ją efektem wykoncypowanym (samym dla siebie). Obraz staje się nieomal  zykalno- -biologiczny, nadto rozwija się jakby kadra- mi  lmu, roztaczającego przed oczyma wy- obraźni odbiorcy swoiste dzianie się czasu w przestrzeni. Rozkręcają się w ruch słow- ne znaczenia. Taka dynamiczna wizualizacja myśli, jakiej rewelatorem był Julian Przyboś, jest mi szczególnie bliska, wcielana we wła- sną praktykę poetycką.
W alfabecie lirycznym Benedykta Kozieła żywa pamięć odtwarza, kreując, mikroświat dziecinnego podwórka, w którym drzewa przemawiały/ swoim horyzontem, a w [ich] jasnych koronach zaciekawiony chłopiec we wspomnianych prześwitach nieba chciał czytać/ wypatrywane znaki, odnajdywać dla określenia tych znaków przeczuwane sło- wa, co napisał las (z wiersza Brzeg świata). Przecież to własna gramatolatria; poeta sta- je się odkrywcą i czarodziejem siły utrwalo- nej w słowie.
Dalej, w miarę uważnej lektury, roztaczają się ewokowane przed oczyma naszej coraz bardziej zaciekawionej wyobraźni w zapisie Fotogra e radomskie m.in. pamiętne czerw- cowe wydarzenia, podczas których autor lo- kuje podmiot liryczny w środku manifestują- cego na ulicy Żeromskiego tłumu, któremu zamknięto drogę, potem absurdalnie zatrzy- many na ulicy Wernera/ za nieuzasadnio- ne przebywanie/ na ulicy Gwardii Ludowej, w końcu – zostaje bez biletu/ bez oczekiwań/ bez adresu powrotu// na jednej nodze/ zmy- słu równowagi. W tym konkretnym przy- padku z najnowszej bolesnej historii Polski nie dziwi dokumentarność relacji faktów.
Tu szczerość wyznania tym bardziej odda- je dramatyzm czasu, który się zapętlił i za- chwiał egzystencjalną równowagę. Na nowo trzeba było szukać perspektywy. Wyznaje:
szedłem
między słowem a rzeczywistością między zrozumieniem a Bogiem w niemożliwe
(W otwartym dniu)
Ów „rozbitek” jednak musi wciąż na nowo odnajdywać się w koniecznym współudziale. Zapisuje ważną autore eksję: połamany/ wy- padkiem zdarzeń/ zaistniałych/ w precyzyj- nym planie wspomnień [czyli uświadomie- nia sobie sytuacyjnych realiów] szukam racji/ nierozpoznanych znaków/ niedomyślonych obrazów/ nieodczytanych alfabetów [z naj- lepszą wolą] chęcią zrozumienia/ dziękuję do- brym duchom (Dobrym duchom). To tak, jak- by w ślad za obrazami Jerzego Świątkowskie- go i sonetowymi ekfrazami Anny Błachuckiej sklejać kawałki życia [...] kolorami kształtów, nie bacząc, że upadają [one] pod krzyżem ka- nonu klasycznej regularnej formy, bo przy- noszą [wyzwalają] drugą rzeczywistość sło- wa (Czytam sonety). Wraca normalność do- mowych posiłków z aromatami niezapomnia- nych smaków (Powroty), to zwykłe, powsze- dnie na dworcu doświadczanie iluzji [prze- miennych] zdarzeń; ożywa w pamięciowym kadrze zatrzymany czas [...] codziennych po- dróży z fotką, jak wiatr strzępi języki/ słupów ogłoszeniowych (Na dworcu).
W kalejdoskopie odnotowywanych poetycko okoliczności jawi się w Tulipanach sylwet- ka subtelnej i ciepłej w przyjacielskich kon- taktach, nękanej skrywaną chorobą poetki i malarki ze Skarżyska-Kamiennej – Bożeny
96 LiryDram październik-grudzień 2019


































































































   96   97   98   99   100