Page 13 - 05_LiryDram
P. 13
żesz zaufać. Bo kobiety są bardzo ważne w naszym życiu. Bez nich ani rusz.
Do kobiet jeszcze wrócimy. Ale przywódz- two, intuicja, imperium. Od Jakucka do Los Angeles?
To przyjaciele w poezji, których znam. Na- sze poetyckie imperium, w którym nikt nie ginie, lecz wzajemnie się uzupełniamy, uczymy się od siebie. Takiego imperium nie mieli ludzie z mieczami i armatami: Czyn- gis-chan, Napoleon. Żartując mogę powie- dzieć, że doprowadziłem do sytuacji, że to potomkowie Czyngis-chana dziś pokojowo chlubią się wydanymi przez moje wydaw- nictwo książkami. A my ich książkami.
Można też chyba stwierdzić, że do two- jego imperium przekonali się również niektórzy przywódcy państw, prezydenci, którzy zauważyli i docenili oraz nagrodzili twoje działania.
Otrzymałem dwa wysokie państwowe od- znaczenia z brylantami od prezydenta Ja- kucji, najwyższe odznaczenie w dziedzinie kultury – Krzyż Rycerski – od prezydenta Republiki Węgierskiej, Europejską Nagrodę Trebbia, w której kapitule był Vaclav Havel, Odznaczenie Akademii Ośmiu Krajów Mu- zułmańskich z siedzibą w Nowym Jorku (składa się na nie zielona szarfa – kolor pro- roka, złota gwiazda + dzieło sztuki), Złoty Pierścień – na wniosek grupy poetów – od Wspólnoty Polskiej oraz Złoty Krzyż Zasługi od Prezydenta RP. Gdyby jednak się okazało, że władze polskie, o co je na razie nie podej- rzewam, chciały mi dać Orła Białego, to od- mówiłbym przyjęcia, bo jest to odznaczenie, które caryca Katarzyna II nadawała posłusz- nym wykonawcom swojej polityki w Polsce.
Dlatego dziwię się, że twórcy i różni inni to odznaczenie przyjmują, zapewne z nieświa- domości i niedokształcenia oraz pazerności na każdą nagrodę. A wyznawcy proroka lu- bią mnie, bo według nich w twarzy mam coś tatarskiego, azerskiego...
Stepowego.
To ładne określenie. Polski step. Urodziłem się na nim i wychowałem. Ale wracając do mojej tzw. azjatyckości. W Azji wszyscy szli za wodzem. Gdy wódz ginął, wojsko szło w rozsypkę. Ale wódz mógł panować do pewnego czasu, kiedy był najsilniejszy. Gdy jego siła zaczęła opadać, zabijali go jego wojacy i zjadali po kawałku, żeby siła prze- szła na nich. Żeby śmierć nie zjadła siły wodza. W Polsce na szczęście nie ma ta- kiego zwyczaju, żeby wodza zjadano, cho- ciaż gdyby się coś takiego wydarzyło, byłby problem dla konsumentów wodza, bo może długo potem męczyłaby ich zgaga. Nie dla- tego, że takich mamy wodzów, ale dlatego, że takie mamy żołądki...
Wiemy już, że cenisz indywidualizm u in- nych twórców. Na czym polega oryginal- ność twojej twórczości?
Trzeba jej skosztować. Niektórym się podo- ba, innym nie. Wydaje mi się, że nie sta- ram się nikogo naśladować. Moja proza jest o wielkiej miłości i wielkim okrucieństwie ludzi. O poświęcaniu się, które winno się cenić. I o nieustannym poznawaniu siebie. Poprzez pisanie lepiej dociera się do sie- bie. Nie można włazić w cudze garnitury, w cudze osobowości, bo od razu odbiorcy wyczują sztuczność. A sztuka nie może być wtórna, bo będzie wtedy cudza. Jedyny No- blista z Wysp Owczych powiedział: dlatego
październik–grudzień 2014 LiryDram 11
fot. archiwum autora