Page 59 - 07_LiryDram
P. 59
W salonie zgarnia wszystko co się jej nawija na oczy. Gazety sportowe i pisma motory- zacyjne i zapalniczki i zapomniane pudełka papierosów i stare fotografie. Jego rzeczy. Wszystkie jego rzeczy rozrzucone jak okru- chy po całym domu.
W szafce pod zlewem odnajduje zielone worki na śmieci, ściągane żółtym sznur- kiem. Wrzuca do tych worków ubrania i inne rzeczy Sotirisa a potem ciągnie to wszystko do drzwi balkonowych. Na ze- wnątrz przestało już padać, ale krople deszczu spływają jeszcze po żeliwnej balu- stradzie balkonu i Elli stoi i przygląda się im – patrzcie no, coś podobnego, mówi Elli, dzisiaj nawet żelazo załamało się i płacze. Zapala papierosa a kaszel wzbiera jej w gardle i ją dusi.
Dla pieniędzy, mówi Elli. Wszystko to dla tych lichych pieniędzy.
Kaszląc otwiera drzwi i wychodzi na bal- kon. Bierze jeden z worków i wyrzuca go na ulicę. Słyszy jak upada, ale nie wychyla się, by zobaczyć. Wyrzuca następny worek, i kolejny. Kierowcy zwalniają i spoglądają w górę. Jakiś przechodzień z psem stoi i też patrzy do góry. Spadają worki z trzeciego piętra na rogu Kipru i Jonijas w Nikii4 – lecą worki w dół jak samobójcy przystrojeni w zieleń, jak nędzni grzesznicy w noc, któ- rej nastąpić ma koniec świata.
Ten z psem pochyla się, by wziąć zwierzę na ręce i ucieka nie oglądając się za siebie. I do tego zabrał ze sobą nawet świnkę, mówi Elli. Świnia.
*
Elli wraca do kuchni. Jej ręce jeszcze się trzęsą, trzęsą się teraz nawet bardziej. To na pewno hipoglikemia. Otwiera szuflady
i szafki i wyciąga z nich cukier, kaszę man- nę, miód, migdały i cynamon. Zrobi chał- wę. Smaczną chałwę grysikową z migdała- mi i dużą ilością cynamonu. To na pewno hipoglikemia.
Wrzuca do zagotowania migdały i próbu- je przypomnieć sobie przepis i odpowied- nie proporcje składników. Jeden dwa trzy cztery. Jedna filiżanka oleju, dwie filiżanki kaszy manny, trzy filiżanki cukru, cztery fi- liżanki wody.
Osiemset euro. Góra dziewięćset. Zwiększa trzykrotnie objętość składników – trzy sześć dziewięć dwanaście – i zaczy- na pracę. Nastawia do zagotowania w wo- dzie cukier razem z dwoma łyżkami miodu i jedną skórką pomarańczową. Do innego garnka wlewa olej i wsypuje grysik i praży go na małym ogniu, mieszając nieustannie. Grysik musi się prażyć powoli, żeby się nie przypalił, bo wszystko poszłoby na mar- ne. Kiedy grysik nabiera złocistego koloru, wyjmuje z drugiego garnka skórkę poma- rańczową i wlewa syrop do grysiku i grysik skwierczy i bulgocze i Elli w napięciu mie- sza teraz szybciej, szybko i energicznie, aż grysik wchłonie całkowicie syrop i chałwa przestanie się kleić do ścian garnka. Zdejmuje garnek z ognia, wrzuca do środ- ka migdały, miesza dokładnie, potem robi przerwę na papierosa.
Sałata obeschła już w misce. Serce maruli bieleje w słabnącym świetle. Małe i delikat- ne i białe. Elli wyciąga rękę i lekko dotyka serca sałaty i delikatnie je gładzi.
Na zewnątrz zapada mrok. Czarne ptaki przelatują pomiędzy liniami sieci energe- tycznej jak nuty na pięciolinii upiornej mu- zyki – muzyki skomponowanej do grania w ostatnią noc świata.
kwiecień-czerwiec 2015 LiryDram 57