Page 45 - 21_LIRYDRAM-2018
P. 45
wiam się poza nawiasem powszechnych praw, które rządzą ludzkimi istotami. Jeste- śmy aktorami, a każdy z nas gra jakąś rolę egzystencjalną. Jeśli istnieje tu jakaś grani- ca, to tylko taka, że zdaję sobie z tego spra- wę, a wielu nie. Mam na myśli zwłaszcza tych, którzy pławią się w miłości do siebie, nie dostrzegają własnej śmieszności, wierzą we wszystko, bo tak wygodniej, nie chcą po- pełniać największej zbrodni myślenia, jak to ujęła w jednym z utworów Wisława Szym- borska. W tym zakresie jestem i wciąż chcę być zbrodniarzem-recydywistą. To wypływa z głębi mojej osobowości.
Czy to prawda, że jesteś typem samotni- ka i wiecznego buntownika? Osobą z na- tury zmęczoną otoczeniem, szczególnie bli- skimi, którzy z racji bliskości mają większą szansę ingerencji w twoje działania i wpły- wania na twoją rzeczywistość? Przyszło mi to na myśl, kiedy czytałam twój wiersz Rozrachunek, w którym zupełnie inaczej niż wszyscy katolicy traktujesz kwestię wygnania ludzi z raju. Dla ciebie ten fakt nie jest karą, ale nagrodą, wyzwoleniem się z relacji uniemożliwiającej ci samodecy- dowanie o sobie, swobodne ruchy. Wiersz kończy się słowami: czuję się wyzwolony/ niby człowiek wypędzony z raju/ który sam wszystko może zaczynać od nowa.
– Może nie tyle typem buntownika, co prze- śmiewcy. Samotnika – od czasu do czasu. Niekiedy otoczenie rzeczywiście mnie mę- czy, ale to są przeważnie ludzie, z którymi mam niewielkie porozumienie. Nie lubię tłu- mu, bezmyślnej gawiedzi. Od tego rzeczywi- ście stronię. A bliskich sobie sam wybieram, a więc nie nudzę się z nimi, mamy wspólny język, rozmawiamy, bawimy się, nadajemy na
tej samej fali. Na wszelką ingerencję jestem impregnowany, nikt nie jest w stanie nicze- go mi narzucić. Otwarty jestem natomiast na wszelkie uwagi, rozważam racje i jeśli doj- dę do wniosku, że one są, to potra ę coś tam zmody kować, a przynajmniej staram się. A wiersz, który cytujesz, nie ma nic z a rma- cji bądź negacji katolicyzmu. Rozrachunku nie należy odczytywać dosłownie. Jeśli już – jest to tekst mówiący o swoistej „czystce”. Pisany był w końcu lat siedemdziesiątych, w czasach pacy kacji strajków i demonstracji, strzela- nia do swoich. Może to wiersz o bezmyślnym wykonywaniu rozkazów? A także o wyzwole- niu się z samego siebie, z konwencji opłotków swoistego edenu, cokolwiek by to miało zna- czyć. Tak to można od biedy interpretować. To metafora odwołująca się do wyobraźni, do emocji. Wieloznaczna.
Jeden z twoich wierszy zaczynasz sło- wami: zgodzę się na wszystko/ drewnia- nym pułapem nazwę niebo, a kończysz: ja/ człowiek bezkon iktowy/ wyhodowa- ny w probówce/ wolnej od bakterii su- mienia. Czy jesteś konformistą? Do jakie- go stopnia? Czy uważasz konformizm za nieodłączny element naszej cywilizacji, w której wszystko płynie i jedynie sytu- acjonizm pozwala przetrwać? Czy warto- ściujesz taką postawę w jakikolwiek spo- sób, czy też jest ci ona obojętna, bo jako dziecko tego świata nie potra sz już po- strzegać inaczej?
– W pewnym sensie już odpowiedziałem na to w poprzednim pytaniu. Nie jestem, mam swoje widzenie świata i zjawisk w nim zacho- dzących. Jestem obserwatorem chyba dosyć dobrym, a na pewno cynicznym. A więc nie jestem konformistą, a wiersz, który cytujesz,
październik–grudzień 2018 LiryDram 43