Page 87 - 21_LIRYDRAM-2018
P. 87
nie piany, wytrzeszcz oczu, krztuszenie się. Bo choć pewne choroby ludzkie, somatyczne i psychiczne, mogą powodować wymienione objawy, to toczyć pianę (w przenośni złościć się, wkurzać) i wywalać jęzor (obelżywy czy chamski gest) jako atrybut może tylko jakiś „nieludzki” potwór z demoniczną skazą, być może w stanie już agonalnym – jakże to da- leki obraz od alegorii oświeceniowych przed- stawianych w ikonogra i jako piękne kobiety. Sarkastyczną wymowę tego wizerunku pod- kreśla celowo użyte zgrubienie: jęzor, gdyż ta- ki augmentatyw służy właśnie do wyekspono- wania negatywnego stosunku – pogardy i nie- chęci, a samo słowo „sarkazm”, wywodzące się z języka greckiego, oznacza: gryźć ze zło- ści, rozrywać ciało jak psy. Dlatego lektura Uniwersaliów... może dostarczyć skrajnych przeżyć estetycznych – zarówno zachwytu, jak i niechęci. Te dwa odmienne podejścia najlepiej obrazują dysonans, który niesie ze sobą sarkazm – u jednych budząc aprobatę, dla innych będąc przejawem złośliwości czy słabości charakteru.
Humorystycznie i żartobliwie, z pobłaża- niem dla wad traktuje tylko subtelne eterycz- ne piękno. I nie ma tu drwiny, jest tylko lek- ka nutka sympatycznej ironii. Alegoria piękna współczesnego jest mimo wszystko odważna i ciekawa wszechświata. Wszak antyczne nie- bo nie było penetrowane za pomocą satelitów i teleskopów i nikt wtedy nie wiedział o barw- nych mgławicach rozświetlających Drogę Mleczną.
Natomiast interesujące wnioski o kondycji współczesnej poezji można wysnuć po lek- turze utworu Spotkanie z Pegazem, w któ- rym mityczny skrzydlaty koń muz i Apollo- na, często traktowany jako patron poezji i po- etów, a w istocie swoim kopytem niosący na-
tchnienie, zamierza wykonać nie lada akroba- cje. Podmiot liryczny zdaje z tego niecodzien- nego wydarzenia szybką relację, jakby zwykłą notatkę prasową, bez wdawania się w zawiło- ści dziwnej mowy ciała Pegaza, która w dużej mierze jest dla niego nieczytelna. Konstatu- je to retorycznym pytaniem: – nie rozumiem o co mu chodzi? To postawa typowa dla wielu odseparowanych twórców, którzy nie próbują dociekać i zawsze są pewni swoich racji. Dla- tego początek relacji rozpoczyna się czasowni- kiem „spotykam”, tak jakby podmiot liryczny najzwyczajniej w świecie spotkał się z kolegą, a nie mitycznym stworem, i w „paru słowach” na szybko wymienili opinie. Już w pierwszym wersie wyrażona jest pewna dezaprobata dla nadmiernej roli, jaką się przypisuje pewnym doniosłym symbolom, gdyż czytamy: spoty- kam tego skrzydlatego konia / i patrzę mu pro- sto w oczy. To jakby normalne, że poetę czę- sto spotyka natchnienie i nie trzeba przed nim chylić czoła, co innego np. spotkanie z Apol- lonem. O pewnej poufałości świadczy także użyty zaimek wskazujący i peryfraza: skrzy- dlatego konia, które mają wydźwięk lekko iro- niczny. Na początku spotkania poeta przesta- wia się jako szczery i odważny człowiek, któ- ry ma dobre intencje. Świadczy o tym fraza: patrzę mu prosto w oczy. Jednak nawiąza- nie kontaktu wzrokowego niesie dwa zupeł- nie różne komunikaty i dopiero z kontekstu wynika, czy ta fraza przysłówkowa jest uży- ta w sensie dosłownym: wprost, bezpośred- nio, tak jakby oczy były zwierciadłem duszy czy metaforycznym: bez ogródek, z grubej ru- ry, bez owijania w bawełnę. Otóż spojrzenie poety musi być mniej lub bardziej wyzywają- ce, bo Pegaz staje dęba i piskliwie rży / poka- zuje białe zęby i czerwony jęzor. W jego za- chowaniu wyraźnie dominuje złość i agresja,
październik–grudzień 2018 LiryDram 85