Page 25 - 13_LiryDram_2016_OK
P. 25

było to źródło wiedzy, o jakiej marzyła, na każdym kroku czuję niedostateczność mo- jego wykształcenia – napisała kilkanaście lat później do Miriama.
Za mąż wyszła wcześnie, może aby uciec spod kurateli despotycznej matki i ojca, który o „twórczości rymowanej” wyrażał się niepochlebnie (nie wiedząc zresztą, że córka pisze wiersze). A może była oczaro- wana bardzo przystojnym o cerem rosyj- skim (pochodzenia polskiego), Wacławem Trzeszczkowskim, człowiekiem kryształo- wo czystego charakteru i nieugiętych za- sad, jak go w liście do przyjaciela, Miriama, określiła – naturalnie nie informując, że był jej mężem.
W którym roku wyszła za mąż? Nie wiado- mo. Z mężem wyjechała w głąb Rosji, gdzie mieszkali kolejno w Suzdalu, Zarajsku, No- wogrodzie. Musiała kochać męża, skoro wyjechała z nim na wojnę turecko-rosyjską, i to w żołnierskim przebraniu.
Czy kierowała nią żądza przygód? Niezwy- kłość i romantyzm sytuacji? Czy był to czyn egzaltowanej poetki? Jakkolwiek by było, świadczy o niezwykłym charakterze Zo i, energii, determinacji, odwadze, ale i ko- biecej wrażliwości. W liście do krewnej pi- sze: Przywdziałam odzież żołnierską, bom dzieliła pochód ciężki, bo ludzie martwi od mrozu padali koło mnie, bo idąc za głosem serca, nie chciałam wadzić nikomu – czu- łam się użyteczną i potrzebną. Żołnierzy le- czyłam i doglądałam – tłumem cisnęli się ku mnie (...) gotując jadło w polu na kamie- niach, patrzyłam w niebo, na Dunaj, roiłam o Litwie i snułam pieśni.
Miała wtedy 30 lat. Była piękną kobietą, o delikatnych, ale i zdecydowanych ry- sach twarzy, o czym świadczy fotogra a
w żołnierskim mundurze i charaktery- stycznej baraniej czapce noszonej przez żołnierzy.
Tak trudna, dramatyczna sytuacja nie stę- piła w niej wrażliwości poetyckiej, wręcz przeciwnie. Pisze i tłumaczy. W Tagan- rogu nad Morzem Azowskim przełoży- ła Ostatnią pieśń Childe-Harolda Lamar- tine’a, którą potem jej krewny z Józefem Zawadzkim wydali w Wilnie. Zaczęła rów- nież tłumaczyć Jocelyna, który osłodził mi niejedną smutną godzinę. Pobyt w obo- zach żołnierskich, w trudnych, spartań- skich warunkach spowodował liczne dole- gliwości  zyczne, których się nie pozby- ła przez długie lata: pobyt na bagniskach naddunajskich, zasypianie na mrozie nie przechodzą bezkarnie.
I wtedy małżeństwo zaczęło się rozpadać, nie scementowane zresztą dziećmi. Wróci- ła więc poetka zaraz po skończeniu wojny do Dorohowicy, gdzie opiekowała się swoją despotyczną matką, tylko od czasu do cza- su odwiedzając męża w Nowogrodzie. Mi- riamowi Przesmyckiemu, swojemu wielo- letniemu przyjacielowi, bratniej duszy – jak go nazywała, młodszemu o blisko 20 lat poecie i dziennikarzowi „Chimery”, któ- rego zresztą nigdy osobiście nie poznała, a który do końca jej życia myślał, że kore- sponduje z mężczyzną, tak wyznała: Mał- żeństwo zbyt ciasne ma granice. Łączyć się na całe życie, na to trzeba odwagi. Potrzeba zgodności usposobień, wychowania, sta- nowiska, jednym słowem tylu warunków, iż w końcu małżeństwo w prosty interes się zmienia. A ile serc kochających wsku- tek tego się rozchodzi. Czy nie byłoby le- piej dozwolić związków krótkotrwałych, pa- ro lub kilkuletnich? Taka opinia o instytucji
październik-grudzień 2016 LiryDram 23


































































































   23   24   25   26   27