Page 48 - LiryDram_14-2017OK
P. 48

uważni. I zawsze znajdzie się droga do wy- równania życiowych spraw i znalezienia muzycznych kompromisów.
Od siebie mogę powiedzieć, że moją podsta- wową tęsknotą w sztuce jest sfera sacrum. I nie chodzi mi o to, żeby robić katolicki rap, buddyjskie techno czy cokolwiek z dopiętą etykietą konkretnego związku wyznaniowe- go. Twórczość ma być katalizatorem moje- go kontaktu z moją własną, ludzką ducho- wością. Tego uczył mnie Marcin Jarnusz- kiewicz, wspaniały scenograf, reżyser, czło- wiek o bardzo mocnej i bliskiej mi  lozo i twórczości. On tej sfery szukał w teatrze, w  lharmonii, ja staram się znajdować ją też w sztuce popularnej, choć nie masowej. Pociąga mnie użycie ludowych instrumen- tów, których brzmienie niezależnie od cię- żaru muzyki natychmiast odsyła do jej rytu- alnych źródeł – tak dzieje się np. w ostatnio szerzej rozpoznanym u nas koreańskim ze- spole Jambinai. Zachwyca mnie, w jaki spo- sób David Eugene Edwards wykorzystuje in- diańskie melodie, szamańską motorykę, folk spod znaku country i chrześcijańskie rekwi- zytorium, grając przy tym mocno, rockowo – koncerty jego Wovenhand to jakieś pierwot- ne msze. Szanuję punkowo buntowniczą, antysystemową naturę muzyków Crippled Black Phoenix, która z treści ich numerów przenosi się też na prywatne postawy – i ich progrockowy brak przywiązania do klasycz- nych piosenkowych struktur. Nie spieszy im się, jeżeli muzyczna opowieść wypełnia się dopiero w dwudziestu minutach, po prostu ma tyle trwać. A przy tym wciąż moim nu- merem jeden jest dawny longplay Saturna- lia The Gutter Twins, który stoi osobowo- ściami obu założycieli grupy, Marka Lane- gana i Grega Dulliego – zwłaszcza kiedy się
nieźle zna ich solowe projekty, jest mode- lowym przykładem spotkania i intensywnej twórczej wymiany.
Ale o tym można gadać długo, rzucać inspi- racjami aż po Brahmsa, a i tak w efekcie bę- dziemy grać po prostu Kontrastów, zawsze ta przygoda prowadzi ku jakimś zaskaku- jącym horyzontom – tak samo jak pewnie zawsze dla oddechu będę pisał żartobliwe czy bardziej wulgarne teksty do bitów w in- nych projektach. To jest super, że muzyka nijak nie ogranicza, mogę robić równocze- śnie numer o melanżu na czyimś bicie i su- per duchowe przeloty w Kontrastach – i nie czuję żadnej schizofrenii, jest we mnie jed- no i drugie. Zresztą to się czasami łączy: wyjątkowo wulgarny kawałek z mojego sta- rego mixtape’u jest w DK rytuałem przej- ścia dla nowych członków kapeli. Jeżeli udaje im się wejść w niego, kiedy wyciąga- my go znienacka do wspólnej improwiza- cji, znaczy, że są gotowi na każdą przygodę. ENTEKA nawet jeśli zawsze w końcu wra- ca do oldschoolu, też jest bardzo otwarta na muzyczne fuzje i nietuzinkowe spotka- nia, co chyba rzeczywiście najlepiej ujaw- niło się na Szarym albumie.
Opowiedz o swoich biegunach, jakichś naj- bardziej skrajnych doświadczeniach mu- zycznych, które wyznaczały Ci nowe kie- runki albo granice wewnętrznej zgody na własną twórczość.
Koprowski: Ciekawe to pytanie, a i za- wstydzające mnie odrobinę. Dość bowiem powiedzieć, że w szerokości geogra cznej styku łódzkiego Śródmieścia i Polesia 25 lat temu kształtowała mnie płyta Top One. Oj, jako dzieci słuchaliśmy tego chłamu na- miętnie... Ale jednocześnie Technotronic
46 LiryDram styczeń-marzec 2017


































































































   46   47   48   49   50