Page 51 - LiryDram_14-2017OK
P. 51

Czas więc na ciebie. Dołóż do pieca – z imienia i nazwiska – muzycznym dyletan- tom i grafomanom.
Drozdowski: Ha, to mi dosoliłeś! U mnie jest to o tyle trudne, że po pierwsze – rze- czy w rodzaju tych hitów do hot-doga, od których dostaję wysypki, natychmiast wy- latują mi z głowy, a po drugie – DK jest tak zróżnicowane, jeśli chodzi o gusta, że kilka spośród wymienionych przez ciebie zespo- łów jest w stałej playliście niektórych chło- paków, więc też miałem okazję się na nie otworzyć. Nawet jeżeli umiarkowanie mnie ruszają Depesze (co innego Gahan z wy- bitną kapelą Soulsavers!), to słucham ich z zaciekawieniem. Generalnie staram się otwierać łeb na rzeczy mi obce, chociażby po to, żeby podkradać patenty, które mnie by nie przyszły do głowy. Efekty bywają za- skakujące, bo albo wkręcam się w gatunki, które nigdy nie mieściły się w moich mu- zycznych światach, jak ostatnio w szero- ko pojętą elektronikę, albo poszerzam ze- społowy wachlarz guilty pleasures, czego najjaskrawszym przykładem jest – im da- lej w dyskogra ę, tym większą niesławą owiany – zespół Wilki, w którym pasjami zasłuchujemy się na różnych posiadówach, pod warunkiem że jesteśmy pod wpływem. I powiem ci, że – pomijając kasztańskie ra- diówki typu Baśka – ta umiarkowanie ta- nia melancholia, na której lubi opierać się Gawliński, jest jakąś wartością, czy też – dla muzyka – kontekstem. Jak zrobić, że- by działała podobnie na emocje, a nie by- ła tania?
Oczywiście częściej to idzie w przeciwnym kierunku, kiedy mityczna tęskna słowiań- ska dusza staje się pożywką dla odpusto-
wego i już nieumiarkowanie taniego disco- -polo, w którym na klipach zawsze woka- lista gra na białym fortepianie, zanurzony w górskim potoku, choć w podkładzie nie ma nawet jednego sampla z pianina. To chyba drażni mnie najbardziej: oszustwo. Dlatego nie mogę się pogodzić z tym, co stało się np. z Marysią Peszek, która póki robiła dość alternatywne projekty, choćby i nierówne i wypakowane częstochowskimi rymami, była w nich autentyczna. Teraz, odkąd postanowiła zostać electro-punko- wym sumieniem narodu i wciska mi bura- czany chłam o współczesnym holocauście polskiej upper-middle class, myśląc, że się nie zorientuję, po co to zostało wyproduko- wane, krew mnie zalewa. Nie kłam, dziew- czyno, że jesteś alternatywą, bo skroiłaś się pod rotację na 4FunTV. Nie kłam, że jesteś głosem lewicy, bo właśnie przez tak tępą i wykluczającą pseudolewicową narrację dzisiejszy świat oddaje się populistom, świ- rom i tyranom. Nie kłam, bo gimnazjalna publiczność prędzej wyrośnie z twojej mu- zyki niż ze Snapchata, a świadomych słu- chaczy tracisz bezpowrotnie. Na cholerę ci to kłamstwo?
Choć z drugiej strony widzę, jak działa ry- nek. My mamy ten paradoksalny komfort, że nie jesteśmy profesjonalnymi muzykami, każdy pracuje w jakimś tam swoim zawo- dzie, muzykę możemy robić po godzinach. Z jednej strony to utrudnia wszystko, co wiąże się z logistyką i  nansami, z drugiej – ułatwia bycie sobą i niepodporządkowanie trendom. A znam wielu wybitnie zdolnych profesjonalnych muzyków, którzy obok pro- wadzenia własnych, często bardzo ambit- nych projektów, zarabiają na czynsz w swo- im zawodzie, czyli jako muzycy sesyjni.
styczeń-marzec 2017 LiryDram 49


































































































   49   50   51   52   53