Page 53 - LiryDram_14-2017OK
P. 53

prosił o przesłanie mu jak najlepszej wersji jednego z naszych utworów, bo chciałby po- puszczać go w swojej audycji radiowej. Bar- dzo miły akcent i facet też, trzeba przyznać. Wtedy do mnie dotarło, że za sprawą Max- Flo dotarliśmy wreszcie do Warszawy! Z Ło- dzi. Przez Śląsk!
Kontraści mają to fabrycznie, w pakiecie podstawowym. Marzenie całej słoikowej Polski: W.A.R.S.Z.A.W.A. I co (to daje)?
Drozdowski: Zapytaj mnie lepiej, co to za- biera. Warszawa z każdym rokiem coraz jawniej staje się takim odwrotnym Robin Hoodem, co to zabiera bied-
nym i oddaje bogatym. I jasne,
możliwości jest tu tysiąc, tysiąc
klubów, mnóstwo fajnych prze-
strzeni, sprzęt, specjaliści, ofer-
ta kulturalna, a w każdym blo-
ku mieszka po piętnaście ka-
pel. Tylko że ten natłok bodź-
ców, pompowany dodatkowo nieubłaganymi zasadami rynku
powoduje, że niezależna kultu-
ra zjada tu własny ogon. Nawet
znalezienie stałej sali prób, na
którą byłoby nas stać, to hard-
core – teraz gramy w chyba
w ósmej czy dziewiątej z kolei,
bywaliśmy oszukiwani, okradani, płaciliśmy półtora tysiąca miesięcznie, teraz mamy faj- ne warunki, ale tylko jeden termin w tygo- dniu. Mało, żeby wejść intensywnie w pro- ces komponowania nowego materiału. Jeszcze ze trzy lata temu, ba!, jeszcze i w zeszłym roku usiłowaliśmy organizo- wać tutaj eventy, które miały pokazywać niezależną scenę z różnych stron kraju w jego centrum. Dziś wywozimy stąd dzia-
łania naszej Fundacji i Portalu, staramy się organizować je w miejscach bardziej przy- jaznych, bardziej otwartych. W Warszawie, jeżeli nie masz budżetu na start, nawet nie próbuj nic wskórać.
To się faktycznie wydarzyło w ciągu ostat- nich kilku lat. Kiedy zaczynaliśmy, łatwo było zagrać jakiś gig na miejscu przynaj- mniej raz w miesiącu, oczywiście nie za stawkę, ale na przykład za podział kasy z biletów między klubem a nami. Dziś, je- śli nie jest to lokal prowadzony przez przy- jaciół, w pierwszej kolejności sami musie- libyśmy sobie zapłacić za wynajem prze-
strzeni, sprzętu i akustyka. I o ile to by mogło mieć sens jako inwestycja, gdyby- śmy mieli pewność dobrej frekwencji i sen- sownego rozliczenia, o tyle pewność mamy absolutnie odwrotną – kluby mają gdzieś promocję eventów, które nie stoją main- streamowym nazwiskiem; tym bardziej że skoro już i tak płacimy im za organizację, to nie muszą się martwić o stratę. Jeżeli nikt nie przyjdzie, to będzie to tylko nasze
styczeń-marzec 2017 LiryDram 51
fot. archiwum


































































































   51   52   53   54   55