Page 54 - LiryDram_14-2017OK
P. 54

zmartwienie. A chociaż znamy się i przy- jaźnimy z kilkoma dziennikarzami muzycz- nymi, piszącymi do całkiem prestiżowych tytułów i portali, to jeżeli odzywamy się do nich w sprawie promocji wydarzeń ta- kich jak międzynarodowa trasa koncertowa z kolegami z Charkowa, którą zorganizowa- liśmy własnym sumptem, to jeżeli w ogóle dostaję odpowiedź, to brzmi ona „stary, nie mogę nic zrobić. Nie pijesz z kim trzeba – nie istniejesz”.
No i to prawda. Przełomowym doświadcze- niem naszego nieistnienia był chyba mo- ment, kiedy kilka lat temu młody wówczas klub w centrum dawał nam przestrzeń na cykliczną imprezę na zasadzie dżentelmeń- skiej umowy – my pracowaliśmy na jego markę, za to szefowie łagodniej nas liczy- li, jakoś w układzie  fty- fty. Było fajnie, u nich świetna frekwencja w środku tygo- dnia, my nie wychodziliśmy na minus, ka- pele umiarkowanie opłacone i dobrze wy- promowane – aż któregoś dnia menedżer przestał tuż przed kolejną edycją odbierać telefony. Poszedłem tam i od barmana do- wiedziałem się, że wykreślono nas z kalen- darza, bo przestrzeń wynajęła na ten dzień Francuska Rada Biznesowa. Nawet złama- nego SMS-a z informacją nie puścili, a ja musiałem odwoływać zespoły, zaproszenia, patronaty, wycofywać plakaty etc. Marka upadła, ale oczywiście tylko marka naszej imprezy, a nie ich piwnicy pod wynajem. Nie zostawimy Warszawy, ale wiemy już, że nie możemy się na niej w żaden sposób opierać. Szukamy gdzie indziej.
Wy z kolei, wydaje się, rozwinęliście skrzy- dła w działalności kulturotwórczej w Łodzi, coroczne huczne urodziny ENTEKI prze- rodziły się w festiwal BRONX, każda jego
edycja ma świetny, pierwszoligowy line-up. Nie jest tak, że to Łódź zaczyna być znacz- nie bardziej niż Warszawa otwarta na tego typu inicjatywy?
Koprowski: No i właśnie absolutnie nie. W zasadzie wyczerpałeś ten temat swoją wypowiedzią, bo dokładnie tak samo jest w Łodzi. No może nie dokładnie tak sa- mo, gdyż wszystko to ma mniejszy wymiar, węższy zasięg i zabarwienie odwiecznie undergroundowe, ale mechanizmy są toż- same. Wszak od dawna Łódź płynie w kil- waterze warszawki... Tu też wiele się dzie- je, mnóstwo jest inicjatyw artystycznych najprzeróżniejszego rodzaju, bo nie tyl- ko muzycznych, ale wszystko to jest wyry- wane, wydrapywane pazurami, wydusza- ne w trudach i pocie przez organizatorów – pasjonatów i zajawkowiczów. Z góry bo- wiem, od miasta, nie płynie żadniuteńka, nawet najmniejsza pomoc. A o prywatnych sponsorach, którzy wspomogliby jakąś ini- cjatywę twórczą, można pomarzyć, bo tu zgodnie z łódzką proweniencją liczy się, maca i dusi każdy grosz. Z wyjątkiem kil- ku ledwie akcji, których organizatorzy piją z kim trzeba... (sic!). Aczkolwiek też nie- przesadne to wsparcia.
W efekcie od paru ładnych lat organizu- jemy swoje imprezy urodzinowe – w tym dwie już odsłony dużego festiwalu, jakim stał się BRONX – zupełnie sami. Własnym sumptem, swoimi siłami i bez wsparcia znikąd. A byliśmy już nawet w gabinecie wiceprezydenta Łodzi, który słusznie za- uważył, że czegoś takiego mocno w środko- wej Polsce brak. I że związku z tym dołoży wszelkich starań, by nam dopomóc. Tyle że na deklaracji się skończyło. Może dlatego,
52 LiryDram styczeń-marzec 2017


































































































   52   53   54   55   56