Page 143 - LiryDram_17-2017
P. 143

bo skoro pies jest niczyj i nic już się nie da zrobić... Źle tra li. Wprawdzie stary Pako – który w tej cichej okolicy spokojnie prze- żył wiele lat swego psiego życia regularnie przez grupę ludzkich sąsiadów dokarmiany i obdarowywany uwagą, jakiej sam się na- wet nie domagał – miał wśród większych braci wielu przyjaciół, nie miał jednak te- go jednego jedynego, tego stałego, odda- nego opiekuna, więc jakoś w końcu nikt nie poczuł się do podjęcia bardziej zdecydowa- nego działania, do bardziej zdecydowanej próby zaradzenia cierpieniom skazanego na męczarnie starego psa.
Nic już się nie da zrobić, tak powiedzieć miał lekarz, i bezradni w tej skrajnej sytu- acji przyjaciele zdali Pako na łaskę losu... aż jego psia dusza, wyzwolona wreszcie z zadanej ludzką ręką męki, uleciała wyso- ko, hen do świetlistych gwiazd...
***
Nie mogła darować sobie, że tamtego dnia nie poszła na spacer, którego tradycyjną trasę wyznaczają miejsca ulicznego po- mieszkiwania jej bezdomnych mniejszych braci. Tak naprawdę jednak to sama ma mieszane uczucia, bo sposób, by zapobiec męce Pako, był przecież jedyny. Musiałaby więc stanąć przed wyborem skrócenia tej męki przez świadome, śmiertelne zadanie jej kresu. Czy potra łaby podjąć taką de- cyzję? Czy zniosłaby pełen nieutulonego zdziwienia, gasnący wzrok przyjaciela? Ta- ki wzrok rozpaczliwie pytający: dlaczego mi to zrobiono...?
***
Życie to wierność. Wierność budząca po- czucie przynależności. Jak magnes. I cho-
ciaż życie budzi się i odchodzi zawsze sa- motnie, to z trudem samotność na swej ziemskiej drodze znosi. Ładunek energii, w którą jest wyposażone, wymaga jej od- biorcy, jej adresata i adwersarza. A zatem życie to także wierność, a czy wierność mo- że mieć granice?
***
– Zbyt często używacie wzniosłych słów – krytycznie analizuje jej myśli Felix i znowu uparcie elektryzuje jej wzrok. – Wzniosłe bywają fakty i nam to wystarcza – dodaje. – Słowa tworzą inną przestrzeń, pew- nie mniej dla was dostępną – próbuje mu wytłumaczyć ona, lecz on już się rozcią- ga w pełnej gotowości do leniwego przy- jęcia kolejnej porcji pieszczot, należnych mu chyba choćby z racji samego tylko jego cudownego istnienia. Więc ona zastanawia się, czy on w ogóle byłby zdolny pojąć prze- słanie myśli, że na początku było Słowo...
***
Ona jednak naprawdę umie rozmawiać z tym swoim mniejszym bratem. Bo na je- go odpowiednie przyjęcie była już gotowa, a ta gotowość sprawiła, że skromne istnie- nie Felixa u jej boku wyzwoliło w niej, nie- doświadczane dotąd w taki właśnie spo- sób, cudowne uczucie bliskości wszelkiego stworzenia.
Noc grudniowa jest długa. A najdłuższa ta wigilijna, która przyjdzie już jutro. At- mosferę tej nocy ona każdego roku przeży- wa w zupełnie inny, ale zawsze niepojęcie uroczysty sposób. Rodzima tradycja głosi, że tej nocy mniejsi bracia przemawiają do nas ludzkim głosem – przypomina sobie te- raz, spoglądając na swojego Felka. Tradycja
październik–grudzień 2017 LiryDram 141


































































































   141   142   143   144   145