Page 23 - LiryDram_17-2017
P. 23

niemal automatycznie nasuwa skojarzenia bardziej dramatyczne i konkretne, związa- ne z osobistymi doświadczeniami... Liryka losów wydaje się tu nazwą najodpowied- niejszą, najpełniej oddającą prawdę o nie- zwykłych, gorzkich i wymagających ciągłej walki zderzeniach z życiem i o konieczności przezwyciężania bólu, po to by można było żyć dalej... I pisać!
Właściwie każdy wiersz Ewy Zelenay budzi emocje, szczerością i autentyzmem uświa- damia nam własną kruchość, obnaża skry- wane kompleksy... I nagle przypominamy sobie podobne momenty sprzed lat, dziś zagrzebane, zasypane, odległe. Czytam i odczuwam niemal natychmiast potrzebę reakcji, osobnego omówienia, oddzielnej wnikliwej interpretacji, często z pograni- cza retrospekcji. Tyle pojawia się tu orygi- nalnych pomysłów, nowych określeń, pięk- nych metafor, nieprzewidywanych zderzeń pojęć, po postu nowości w treści i formie. Ta twórczość urzeka precyzją w wyrażaniu uczuć, sugestywnością opisów i umiejętno- ścią uniwersalnego dostrzegania zjawisk... I kontrapunktami, gdy pejzaż psychiatrycz- nej kliniki zderza się z marzeniami – pra- gnieniami zakochanej kobiety...
...falują ściany, pęka su t...
pędzi kareta korytarzem
nie zdążę usnąć... usnąć... usnąć
w białego ptaka się przemienić odpłynąć lekko słodkim snem niewinnym snem w pigułce małej... do ślubu idę... do ślubu... do ślubu do ślubu...
Co staje się ważniejsze: chronologia zda- rzeń wyobrażonych czy realnych? Czas
kurczy się, a zresztą istnienie abstrakcyj- nego czasu nie ma tu większego znacze- nia, ważniejszy jest czas biologiczny, czas rozpaczy, bólu poznawanego, zadawanego w różnych momentach życia.
Liryka szpitalna... Szpitalne wiersze poetów w Polsce – i nie tylko – są już zjawiskiem znanym, odnotowywanym przez krytyków i badaczy literatury – dotyczą bólu ciała i bó- lu duszy. Przywołać można nazwisko Haliny Poświatowskiej, Małgorzaty Hillar, Kazimie- rza Ratonia, Dariusza Nierzwickiego, Anny Zelenay (kuzynki autorki)... Szpitalne im- presje można znaleźć u większości współ- czesnych, a opowieści te o izbach przyjęć, salach operacyjnych, zamkniętych klinikach, hospicjach i prosektoriach dzieli tylko ska- la ekspresji. Traumatyczne utwory Ewy Ze- lenay pozostają odciśnięte w świadomości, przywiązują, skazują na myśli powracające, ścigają i zachwycają.
Wiersz tren napisany na śmierć matki to niemal autowiwisekcja, smutna, dogłębna analiza cierpienia, chwili straty nieodwo- łalnej, najbliższej... Czytelnik uczestniczy w najbardziej osobistej tragedii...
uczę ją chodzić...
pochylona, ostrożnie drobi chwiejne
kroki
na skraj przepaści ją prowadzę ona nic nie wie... ja już wiem...
I nic z dzieciństwa nie zostało... ciemna dolina zapomnienia furkocze chustka w białe grochy pochylam głowę, spuszczam wzrok by nie widziała jak się boję...
teraz umieram razem z nią...
październik–grudzień 2017 LiryDram 21


































































































   21   22   23   24   25