Page 97 - 1. Part Ebook Andrzej_April 12 Rozbicki_08042021_Active
P. 97
czardasza”, w ariach z operetek Lehara „Cy-
gańska miłość” i „Wesoła wdówka” i wie-
lu innych. Występowała solo, a także w to-
warzystwie partnerujących jej tenorów.
Do tańca porwał ją także sam maestro An-
drzej Rozbicki, oddając swą batutę na chwi-
lę, zdziwionemu scenicznemu partnerowi
pani Iwony.
Kolejny artysta „przywieziony” przez Bo-
gusława Kaczyńskiego, tenor Leszek Świ-
dziński, o hiszpańskiej urodzie torreado-
ra, zachwycił nie tylko słynną „Granadą”
A. Lara, ale i ariami z „Turandota” Pucci- Sala Living Arts Centre przed koncertem
niego, arią Stefana ze „Strasznego dworu”
Moniuszki czy słynnym przebojem z repertuaru zapinający po drodze garnitur, trzymający w ręku
Jana Kiepury „Brunetki, blondynki”. Jak widać jeszcze nie rozpakowany krawat, dla którego, nie-
było podczas koncertu, dobrze się czuje nie tylko stety, zabrakło biletów w kasie, próbuje przekonać
w „hiszpańskich” rolach. Od lat jest czołowym te- panią bileterkę, żeby go wpuściła, a gdy to nie daje
norem w Warszawskiej Operze Kameralnej. rezultatu, czeka do końca na korytarzu, z nadzie-
Młody tenor Tadeusz Szlenkier, zarówno ją, że może wejdzie, choć na chwilę. Jakie to pięk-
śpiewak operowy jak i absolwent filozofii na Uni- ne, że właśnie tego typu imprezy kulturalne stają
wersytecie Warszawskim, wcale nie sprawiał wra- się przedmiotem pożądania.
żenia, że stawia pierwsze sceniczne kroki. Czuł Jak mówią wszyscy artyści występują-
się jak najbardziej pewnie na scenie, jakby to było cy przed publicznością, efekt koncertu zależy od
jego jedyne powołanie. Wystąpił w lekkim, ope- dwóch stron, nie tylko od tych, co prezentują się
retkowym repertuarze, sam lub z Iwoną Tober. na scenie, ale i od tych, którzy przyszli. Współ-
Oprócz znanej „Manueli” R. Stolza, zaśpiewał ra- granie tych dwóch stron - artysty i odbiorcy, skła-
zem z Leszkiem Świdwińskim słynne „Brunetki, da się na końcowy efekt, na przeżycie i atmosferę,
blondynki”, a także E. Curtisa „O, nie zapomnij która pozostaje na długo w sercach.
mnie” itd. Wystąpił również w arii z „Toski” Puc- - Jakie są pana wrażenia, po koncercie w Toron-
ciniego i zaśpiewał „Kujawiaka” Wieniawskiego. to? - pytam więc Bogusława Kaczyńskiego. - Ni-
Jak zwykle zresztą, repertuar koncertu tak jest do- gdy nie narzekam na publiczność, bo wszędzie
brany, że zawsze można usłyszeć utwory polskich czuję się lubiany, ale w Toronto czuję wielką ser-
kompozytorów, a ponadto oprócz utworów lek- deczność, która jest szczera, spontaniczna, ludzie,
kich, wpadających w ucho, znanych, lubianych, którzy przyszli na koncert, odczuwali potrzebę
pojawiają się utwory poważne, dramatyczne, obcowania ze sztuką, z nami. I to się czuje. Myślę
zmieniające nastrój, by znów powrócić radością też, że dobrą atmosferę stwarza Andrzej Rozbic-
i dawać publiczności to, czego najbardziej potrze- ki, który jest prawdziwym duchem opiekuńczym.
buje - oderwania się od codziennych spraw, relak- Większość polonijnych miast może zazdrościć
su, i to relaksu nie przy piwie czy telewizorze, ale Toronto Andrzeja Rozbickiego, bo to, co on robi,
obcując ze sztuką wykonaną przez znakomitych jest jego pasją, hobby i pewnie dlatego może wło-
artystów. żyć tak ogromną ilość pracy, aby koncerty do-
O tym, jak bardzo koncerty Andrze- szły do skutku. Mamy to szczęście, że i w Toronto
ja Rozbickiego i Bogusława Kaczyńskiego dają tę „śpiewał Jan Kiepura”.
„duchową strawę”, świadczy przypadkowo zaob- Joanna Sokołowska-Gwizdka, „Gazeta”,
serwowana scenka. Spóźniony, zdyszany widz, 8 grudnia 2004
95