Page 135 - 37_Lirydram_2022
P. 135
i nawet odległych konotacji. I znów dramat podmiotu literackiego/poety przedstawiony jest w postaci paradoksu i znów ujęty jest w sposób wyjątkowo lapidarny:
mógł to zrozumieć tylko wierszem kiedy się od tłumaczeń pospolitych bronił metaforą
że świat zwariował wokół że się niebo wali na głowę wypraną z nadziei do czysta
nawet śmierć tragiczną
oswajał słowem rojąc zasypianie snem jak kamień twardym
i wiecznym jak kamień.
Brzemię grzechu pierworodnego ciążące na całej ludzkości, nie może być obojętne dla tak wrażliwego poety jak Jerzy Tawłowicz, który tworząc spójny i czytelny obraz ano- nimowego poety, musiał się zmierzyć z tym, co pozostanie, kiedy rzeczywistość przerośnie każde wyobrażenie. Czy prawda i słowo będą jeszcze wtedy w stanie stanąć złu naprzeciw? Co robił wtedy jego wyimaginowany, a być może nawet i przeczuwany, bohater? Jak większość ludzi osamotnionych i wrażliwych:
uciekał w głąb siebie
jakby już azyl tylko w sercu na dnie
gdy jeszcze żywiej bije na widok gołębia
i jętki jednodniówki nad kawałkiem błota,
niepogodzony z losem, ale bezsilny, wierny prawdzie i słowu stawał się kronikarzem swojej i innych udręki: przeżyć mógł tylko za tarczą słów
za wiarą
więc zapisywał maczkiem drobnym wszystkie kolejne kartki dni
i nocy
jeszcze straszniejszych.
Czy płynie z tego dla czytelnika jakaś nauka? A czy może płynąć, gdy dzieją się rzeczy osta- teczne? Zwróćmy uwagę na fakt, że zdaniem Jerzego Tawłowicza poezja jednak w jakiś spo- sób ocala. Dla autora tego wyjątkowego wier- sza-przesłania jest na pewno schronieniem za- równo przed złem, jak i gniewem bożym, jest możliwością pozostania człowiekiem godnym mimo wszystko, aż do śmierci, gdyż jest praw- dą i wyrazem miłości do świata.
Poprzestanę na tym przykładzie poezji zaan- gażowanej i na zakończenie, żeby nie uderzać w niepotrzebną nutę patosu, bo tego poeta, jak go znałam, na pewno by nie chciał, spróbuję przedstawić fenomen jego poezji na przykła- dzie miniatury Płatek śniegu, w którym ła- godny nastrój zimowego wieczoru przybiera kształt mistycznego przeżycia:
nastała cisza jak harfa wieczoru nastrojona niechcący czyjąś drobną dłonią pomyślałem Bóg z tobą
pomyślała Bóg z nim
i cienie się rozeszły
koty przy śmietniku
przeciągając leniwie grzbiety
weszły w mrok
i księżyc się zawstydził srebrny
mróz łzę wstrzymał w biegu.
Jest to poezja, jakby to wielu sceptycznych krytyków powiedziało, klasyczna lub klasycy- zująca, bardzo sprawnie wykorzystująca ar- senał licznych środków stylistycznych, dobra, rzetelna, ale czemu zaraz jakaś fenomenalna?
październik–grudzień 2022 LiryDram 133