Page 46 - 37_Lirydram_2022
P. 46
artyści, musimy tę rozmowę prowadzić, to wnioski, jakie przyjmiemy na gruncie tej fi- lozofii, wcale nie będą takie pesymistyczne. Bowiem z punktu widzenia praxis (czy techne, jak wolałby Heidegger), gdy ludzka wolność jest źródłem pytania11 świadczącego o ludz- kiej skończoności, która warunkuje wszelką wiedzę, nasza rozmowa o sztuce, a trudno sobie wyobrazić rozmowę bez pytań, nie za- wsze skazana jest na niejasność.
Pytanie pojmowane jako procedura, bez względu na wynik, to przecież i pewien styl filozofowania. Z faktu, że coś jest niejasne dla kogoś, nie wynika, że jest niejasne również dla innego. Stwierdzamy tu tylko prawdy znane, banalne. Pora jednak przejść do ważniejszych spraw przez Heideggera zaledwie zaryso- wanych w sensie potencjalnych możliwości. O co i jak pyta nas sztuka? Ściślej: sztuka ak- tualna. A może wcale nas nie pyta? Jeśli nie prowadzimy rozmowy ze sztuką, jeśli w każdej chwili nie jesteśmy w stanie zapytać o jej źró- dła i sens czy poprzez wątpliwości podważyć swój udział, zostajemy tylko rzemieślnikami. Ergo, za miarę właściwą, za kryterium arty- zmu uznamy techniczną biegłość lub skrócenie czasu produkcji artefaktu. Dziś biegłość tech- niczna interesuje tylko coraz bardziej grupkę znawców, a skrócenie czasu – jedynie artystów. Rozmowa ze sztuką jawi się też tu jako terapia zapobiegająca alienacji twórcy, bo daje szansę zaistnienia publiczności. Nie tłumu i nie zbie- gowiska, ale zbiorowości przywołanej i świa- domie akceptującej wezwanie.
Jak nas pyta? Szczerością, czyli wiarą w do- świadczenie i wiernością doświadczeniu. Wie- dzą o tym wybitni praktycy. I tak np. Faulk- ner w przemówieniu sztokholmskim stwier- dził, że „najnikczemniejszą rzeczą jest bać się”. Literatura nie ufająca doświadczeniu
podmiotowemu jest albo sztucznym wymy- słem, albo naśladownictwem, a często jed- nym i drugim. Część pytań zadawanych przez sztukę ma charakter ponadczasowy. Pada nie w jakimś szczególnym momencie, nie w czasie wspaniałym czy marnym, ale prawie zawsze. Są to pytania o bycie (das Sein), byt (das Seie- des), wezwanie, nicość.
Pytanie o przytomność (Dasein), udział (das Geschick), egzystencję mają charakter raczej temporalny. Każda aktualna sztuka stawia je po swojemu.
Pytanie o strukturę bytu (Seiendheit) , typowo metafizyczne, na gruncie sztuki nie bywa sen- sownie formułowane. Stanowi domenę filozo- fii. Filozofowie nie wszystko dzielą z poetami. Jeśli za Heideggerem przyjmiemy, że filozo- fia wyprzedzała nauki szczegółowe i warun- kowała ich rozwój, to przez analogię nie od rzeczy będzie wspomnieć, że poezja wyprze- dziła filozofię. Parmenides, Heraklit byli po- etami i filozofami. Ostatnim przodownikiem poetów w czasach świetności był Dante. Już Milton, jakby to określił autor Sein und Ze- it „na gwałt robił się... myślicielem, obkładał na wpół przemyślaną filozofią”12. Dobrze, ale przecież na początku szkicu stwierdziliśmy, że ostateczny rozbrat poezji i filozofii dokonał się w XIX w. I tak to wyglądało ze zwykłej, nie he- ideggerowskiej perspektywy. Zaostrzając wy- mogi stawiane myśleniu, przesuwamy o kilka wieków granicę „marności czasu”. Brzmi to wprawdzie jak kpina czy arcykonserwatywna utopia, ale nie jest znów takie bezzasadne. Ostatecznie od XIV w. po czasy współczesne da się wykreślić jakaś linia rozwojowa sztuki. I typologię też można wyprowadzić, pasującą do opisów, prawie sprawdzalną. A do staro- żytności, do Greków nie ma już powrotu. Nie umiemy jak oni „pozdrawiać piękna”. Potrafimy
44 LiryDram październik–grudzień 2022