Page 244 - Besson&Demona
P. 244
BESSON I DEMONA
Warszawa, 1955 r. Służewiec, zawody
z NRD, Besson i ja wywalczyliśmy pierwsze miejsce w konkursie indywidualnym.
zdradzając specjalnego zainteresowania otoczeniem. Na końcu toru, kiedy wjechałem na przeciwległą prostą – stanął, rozejrzał się, zarżał i cały zalał potem. Skończyła się spokojna jazda. Poznał tor, na którym przed czterema laty przechodził ostre treningi. Jakoś dojechałem do bramy i pozwoliłem mu iść w dowolnym kierunku. Poszedł prosto do stajni, w której stał w cza- sie owej bytności na torze. Ta jego ostra reakcja bardzo mnie zaniepoko- iła, obawiałem się, że może być podobnie, kiedy zobaczy zielony tor, na którym nieraz zbierał baty. Po południu mieliśmy mały trening na rozprę- żalni, którą wyznaczono na szczycie zakrętu, niedaleko dystansu na 2000 metrów. Całą grupą wjechaliśmy na środek toru i z miejsca skończył się mój kontakt z Bessonem. Po prostu szalał, nie było mowy o normalnej jeź- dzie w stępie, kłusie czy nawet w wolnym galopie. Musiałem z niego zejść i wyprowadzić go w ręku. Nazajutrz mieliśmy trening skokowy. Besson był nieco spokojniejszy, ale o normalnej pracy ujeżdżeniowej i skokowej nie było mowy. Byłem przerażony, nie widziałem żadnej możliwości panowa- nia nad nim w czasie konkursu. Płk Rómmel miał wielkie doświadczenie
– 242 –

