Page 82 - Besson&Demona
P. 82
BESSON I DEMONA
w partyzantce, Zygmunt Jędrzejowski, syn byłego kierownika miejscowej szkoły powszechnej, i ja.
Z czasem tajny ruch oświatowy tak się rozwinął, że w naszym domu i liach w Spro- wie, Bieganowie, Pawłowicach i w wielu, wielu innych miejscach nauki pobierało 938 uczniów. W czasie okupacji egzamin maturalny złożyło 98. W roku 1943 prof. Czernecki nawiązał kontakt z tajnym kuratorium w Krakowie i w Słupi zostały utwo- rzone wydziały Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauka była tajna, ale przecież nie dało się ukryć tylu młodych ludzi, którzy codziennie rano zmierzali do punktów na- uczania. Wszyscy doskonale wiedzieli o prowadzonej edukacji, jednak przez pięć lat okupacji nie znalazł się nikt, kto by Niemcom o tym doniósł. Niewątpliwie podstawą tej solidarności był fakt, że gros uczącej się młodzieży wywodziło się ze środowiska wiejskiego.
DOBRZY SĄSIEDZI
Stosunki „dworu” ze wsią były dobre. „Dwór” użyczył swojego budynku, zwanego szumnie „Belwederem”, na świetlicę dla koła gospodyń wiejskich, z którym współpracowała moja matka. W drugiej dużej sali odbywały się zebrania i przedsta- wienia, była tam bowiem scena z kulisami. Mój dziadek podczas pierwszej wojny światowej przeznaczył kawałek terenu leśnego pod cmentarz; stary, znajdujący się koło kościoła był już zapełniony. Dokonywano wymiany materiału siewnego i sadze- niaków pierwszego lub drugiego odsiewu na zboże lub ziemniaki mocno już wyrodzo- ne, które mogły być przerobione w gorzelni.
Matka i siostry często pomagały, kiedy ktoś na wsi zachorował oraz przy różnych zabiegach lekarskich, opatrywaniu ran. Zwłaszcza w okresie okupacji, kiedy wielu rannych partyzantów leżało na zakonspirowanych, jak się mówiło, melinach. Kradzieży pospolitych na ogół nie było. Na przykład w domu w Krzyżanowicach, któ- ry w okresie późnej jesieni, zimy i wczesnej wiosny właściwie stał pusty, wystarczy- ło zbić szybę w drzwiach wejściowych i przekręcić zamek, aby dom stał otworem. To się nigdy nie zdarzyło. Natomiast kradziono skoszone zboże ustawione w men- dle. W okresie żniw pola, zwłaszcza położone na peryferiach, trzeba było w nocy patrolować.
Wśród ludności panowało (zresztą od dawna) przekonanie, że lasy są własnością wspólną, dlatego kradzież drewna była na porządku dziennym. W związku z tym każ- dy rewir miał gajowego, którego obowiązkiem było pilnowanie lasu przed kradzieżą i kłusownictwem. Jeśli chodzi o kłusowników, Słupia była pod tym względem wsią spokojną. Plagą było natomiast wnykarstwo, znacznie gorsze od kłusownictwa. Zła- pana we wnyki zwierzyna, nim zakończy życie, potwornie się męczy. Ponieważ sidła są niewidoczne, ich zbieranie jest bardzo trudne.
– 80 –