Page 85 - Besson&Demona
P. 85
Mój szef był członkiem AK i przewodniczącym organizacji „Uprawa” na te- renie powiatu włoszczowskiego. Oczywiście o tym się nie mówiło, mogłem się jedynie domyślić, obserwując jego kontakty z ludźmi związanymi z ru- chem oporu. O cjalnie przekonałem się o tym rok później, gdy zostałem kwatermistrzem podobwodu i mieliśmy już kontakty służbowe.
Ponieważ do Słupi było niecałe dwadzieścia kilometrów, więc czasem jeź- dziłem tam na niedziele. W domu panował wielki tłok, pełno było osób wy- siedlonych, rodziny bliskiej i dalszej oraz ludzie, którzy czasowo musieli się ukryć. Często przyjeżdżał przyjaciel moich rodziców ppłk Lucjan Szymań- ski*, komendant AK dla Warszawy. Nierzadko bywało tak, że na obiad mój ojciec czy wuj przyprowadzali kogoś i przedstawiali: pan Iksiński. Nikt wów- czas nie pytał, kto jest kim, jak i gdzie działa, skąd i po co przybywa.
Przez rok (od 1943 do 1944) kwaterował w naszym domu komen- dant obwodu mjr Jur (Hipolit Świderski) wraz z żoną i dwojgiem dzieci. Jego żona z dziećmi mieszkała u nas na stałe, on wpadał od czasu do czasu. To między innymi przed nim w 1943 roku zdawałem egzamin w podchorążów- ce AK i dostałem awans na kaprala podchorążego.
W tym czasie cała moja rodzina działała w ruchu oporu. Matka i siostry ukończyły w szpitalach w Jędrzejowie i Kielcach kursy sanitarne (łącznie z praktyką szpitalną). Te umiejętności okazały się bezcenne, kiedy trzeba było opatrywać rannych partyzantów.
NAD SŁUPIĄ CZUWAŁ ANIOŁ STRÓŻ
Gdy w Siedliskach zapoznałem się ze wszystkimi działami gospodar- ki, na święta Bożego Narodzenia wróciłem do domu, aby po Nowym Roku rozpocząć następną praktykę w Moskorzewie, majątku pani Marii Potockiej, w tym czasie administrowanym przez Tadeusza Czackiego z utraconego sławnego Porycka.
Niemcy coraz bardziej wzmacniali kontrolę nad Generalną Gubernią. Co- raz częściej słyszało się o aresztowaniach i wywózkach znajomych, a nawet bliskich krewnych do Oświęcimia i innych obozów. Choć społeczeństwo polskie w obliczu wroga było solidarne, to jednak zdarzały się wypadki donosicielstwa. Walczył z tym wywiad AK i wielu szpicli dostawało wyrok śmierci. Na szczęście nad Słupią czuwał Anioł Stróż. Jak wspominałem, edukacja rozrastała się z miesiąca na miesiąc i nie dało się tego ukryć. Przez nasz dom przewijało się także wiele osób „spalonych”, ale nikt z nich nie wpadł w ręce gestapo.
* Ppłk Lucjan Szymański, stracony w 1945 r. przez UB. (źródło: www.dobroni.pl)
...O WOJNIE
– 83 –