Page 42 - 39_LiryDram_2023
P. 42

  na zupełnym marginesie). Jako grono osób współtworzących to miejsce pisaliśmy listy protestacyjne, zbieraliśmy podpisy, szuka- liśmy dojść do mediów – ale okazywało się, że media nie chciały pisać o tej sprawie, bo same w pewien sposób korzystały na naszej eksmisji (dość powiedzieć, że jeden z nowych pracowników SDK, który zastąpił wyrzuco- ną Beatę Gulę, jest zarazem dziennikarzem „Gazety Wyborczej”), listy poparcia kierowa- ne do oficjeli z miasta nic nie dawały, skoro nowy dyrektor został wysłany do SDK z ich polecenia, a dodatkowo w całą sprawę zaan- gażowała się Unia Literacka – związek twór- czy, w którym wtedy jeszcze pokładałam na- dzieję (a wręcz byłam jego członkinią), a który okazał się brzydko umoczony w całą sprawę. I tu dochodzimy do ciekawej zbieżności mię- dzy „wyczyszczeniem” kamienicy poetyckiej SDK a zakusami – i miasta, i Unii Literackiej – na przejęcie Domu Literatury. Przypadek? Nie sądzę...
Po wyrzuceniu was z SDK stworzyłaś kilka ballad apaszowskich o waszej grupie, dedyko- wanych „Grandziarom ze Wspólnego Pokoju” i zgromadzonych w Twoim tomie Hista & her sista. To m. in. piaskunka zryj oczko otwiera parasol, Przebudzanka dla córek/ (new nurse- ry rhyme / łże-tłumaczenie), płeć_ka, Wtem Puentę Wywodu Wysadza Hista, ballada o nie- wczasie pań /beef/, la vida loca na dnie oka granda rap, głaszczki prztyczki policzki i wa- rum. Kim są te „grandziary”? Czy mogłabyś wymienić ich nazwiska? Czy te ważne dla Ciebie relacje i współpraca trwa nadal i owo- cuje w jakimś innym miejscu i pomimo trud- nościom finansowo-lokalowych?
Te wiersze powstały z gniewu i bezsilności, w najgorszym pandemicznym czasie, kiedy
wyrzucenie naszego środowiska z SDK-u na- łożyło się na protesty kobiet i ogólną społecz- ną beznadzieję. Jeśli chodzi o nazwiska, to w momencie rozpaczy razem z grupą „esde- kowych przetrwanek” i jednego „ocaleńca” założyłyśmy grupkę KOP (Komitet Obrony Po- ezji), działającą do dzisiaj, głównie na czasie fejsbukowym, ale też starającą się nie pod- dawać i dalej działać pod szyldem Wspólnego Pokoju. Jest nas garstka – Beata Gula, Sylwia i Jakub Głuszak, Natalia Malek, Ola Wasilew- ska i ja. Oczywiście w nasze działania anga- żujemy też inne osoby (tu nie będę wymie- niać nazwisk, ale trochę by się ich znalazło). Nasze miejsce to teraz domek fiński Przeno- śnia LAS na warszawskim Osiedlu Jazdów, gdzie organizujemy spotkania literackie, fe- stiwale letnie, seminaria. Niestety, jest to bar- dzo trudne – domek, niezwykle kosztowny, zwłaszcza w chłodnych miesiącach, musimy utrzymywać z własnych pieniędzy i z dat- ków naszych darczyńców. Niekiedy dostajemy drobne dofinansowanie w ramach chociażby festiwalu Otwartego Jazdowa, ale to wszystko jest wsparcie kapryśne, doraźne i niewielkie, bez porównania ze stabilnym zakorzenieniem w jakiejś instytucji kultury, takiej jak kiedyś Staromiejski Dom Kultury. Ze względu na to, że głośno buntowałyśmy się po „eksmisji”, jesteśmy też środowiskiem „źle widzianym” w mieście, więc o dotacje jest bardzo trudno. Z kolei o wsparcie ministerialne też nie jest łatwo, bo jako grupa mocno feministyczna i awangardowa nie bardzo pasujemy do roz- pisywanych przez MKiDN konkursów gran- towych. W tym wszystkim wypalamy się, bo jak długo można działać wolontariacko, kosz- tem swojego życia zawodowego i rodzinne- go, nawet jeśli poezja i animacja kultury to nasze pasje?
40 LiryDram kwiecień-czerwiec 2023






























































































   40   41   42   43   44