Page 93 - 39_LiryDram_2023
P. 93

niezaistnienia – „Wszystkie możliwości są tu spełniane w spokoju/ wszystkie oprócz ogra- niczeń”. Ograniczeniami możliwości okazu- ją się dopiero kolejne decyzje artysty. Poeta czy muzyk idzie za danym rytmem i głuchnie na wszystkie inne linie melodyczne, malarz dobija kilkadziesiąt równoważnych kresek jed- nym ciosem mocniejszego konturu, rzeźbiarz wyrąbuje w bryle kształt i odcina sobie alter- natywne wyjścia z bezkształtu, reżyser zamyka swoją wizję w systemie zmontowanych klatek, tancerz usztywnia spontaniczne gesty ciała w ciasnym gorsecie choreografii.
Potocznie proces twórczy rozumiemy jako radosne wynajdywanie kolejnych rozwiązań, dodawanie pozytywnych wartości do pier- wotnej czystej kartki. Tak definiowałaby go też estetyka, którą można by nazwać este- tyką wcielenia. Na przeciwnym biegunie – biegunie przeczenia – sytuują się „gramaty- ki tworzenia” Steinera i „anarchomistyczna antygramatyka” Rolando. Obie perspektywy można by nazwać estetykami negatywnymi, ponieważ kreacja jest w nich utożsamiana z rezygnacją, wcielanie – z unicestwianiem, a tworzenie – z traceniem.
Myliłby się jednak ten, kto widziałby w ne- gatywistycznych ujęciach Steinera i Rolando abnegacki klincz acedii i melancholii. Czym innym jest przecież świadomość artysty, że każdy gest tworzenia to zarazem akt unice- stwiania, czym innym zaś – wynikająca z tej świadomości poetyka. Steiner pisze w swych esejach m.in. o Joysie, którego dzieła trudno posądzać o wycofany minimalizm czy pustel- niczą milkliwość. Również poetyka apofatyczna Bianki Rolando wcale nie polega na ujmowaniu jako ascetycznej redukcji, lecz na ujmowaniu (zachwycaniu) czytelnika rozpasanym bogac- twem języka. Ani Finnegans Wake, ani Biała
książka (ani Odwrócone światło Karpowicza, by wymieniać dalej) nie grzęzną w bezproduk- tywnej ascezie dzięki temu, że zostało w nich uchwycone promieniowanie tła. W dziełach tych mnoży się „nieskończona liczba koncepcji, myśli, konstruktów”. Ich autorzy zdają sobie sprawę, ile potencjalnych znaczeń wytraca się w procesie tworzenia, i dlatego usiłują jeszcze przez chwilę przedłużyć w języku pierwotny stan „sprzed zaistnienia”. Za tę zuchwałość, za anarchistyczną równość wszystkich zna- czeń twórcy często płacą słoną jak morze ce- nę czytelności. Czy jednak jest to stawka zbyt wygórowana za ofertę last minute do Ur języ- ka – tam, gdzie światło symbolu nie oddzieli- ło się jeszcze od matczynej, presymbolicznej7 ciemności, a jednostkowy byt nie uczynił zna- czącego ubytku w nicości?
Gra w niebieskie i doskonale czarne
W porządku niebiańskim apokaliptyczna oferta last minute to jednocześnie wycieczka do świata uchwyconego w first minute. Sko- rzystał z niej bohater Rolando. Blu spaceruje po plaży, z której morze – „poszerzając swo- je reguły/ lingwistyczne” – wymywa „reszt- ki po ludziach”. Konwersuje z nieznajomymi plażowicz(k)ami, a niekiedy nawet wygrzewa się na kocu przy ich ponętnych „nieciałach”. W swojej dantejskiej wędrówce po historiach trafia na dwie kobiety, które nazywa „dyskret- nymi kusicielkami”. Kiedyś były – jak przyznają – „strażą graniczną języka”, dzisiaj uprawiają „anarchiczną antygramatykę”. Za Małą książ- ką o rysunku można powiedzieć, że bohaterki paktują z presymboliczną „nicością, czyli prze- pełnieniem potencjalności”. Promieniowanie tła rozprasza je wbrew świętym olejkom z filtrem
kwiecień-czerwiec 2023 LiryDram 91




























































































   91   92   93   94   95