Page 94 - 39_LiryDram_2023
P. 94

  UV, którymi są wysmarowane. Plażowiczki nie od razu uwodzą Blu opowieściami o swych utra- conych życiach. Najpierw zapraszają go do gry w „dziwne scrabble/ za pomocą słów, lecz już z ich spełnieniami”. Semantyczne spełnienia – czy raczej przepełnienia – sprawiają, że „gę- ste słowa turlają się zdziwione ciężarem/ od pierwszych brzmień, pierwotnych przedsłó- wek”. Niemowlęcy ruch turlania się od przed- -mowy do mowy to lingwistyczna genesis, jed- nak nieznajome zwiastują Blu zarazem apoka- lipsę języka. Niebiańska plaża w Białej książce stanowi przecież paradoksalnie krajobraz posta- pokaliptyczny, który George Steiner nazwałby pewnie rezerwatem „minionych przyszłości”, zapadliną po mesjanizmie. Bohaterki Rolan- do upijają się wraz z Blu „znaczeniami każdej litery”, jednak zapach apokalipsy o poranku wdychają z nieco większą nieśmiałością. Za życia – ubrane w szarobure mundury poetek i uzbrojone w ostre narzędzia filozoficzne – pil- nowały, by mowa nie wyrywała się z ram. Dzi- siaj, ostatecznie odwiesiwszy swe ciała na haki, błąkają się po plaży onieśmielone „obfitością znaczeń” i z „cierpliwością filatelisty” zbiera- ją z morskiego brzegu „resztki/ zagubionych, płochych, zaprzepaszczonych słów”.
Kim są te dwie „osobliwe chórzystki”? Jedną Blu nazywa Ciuciubabką, druga nosi miano „kobiety o miłosiernym spojrzeniu”. Łączy je – pośmiertnie – podobna wada wzroku, zbliżają też pasje, którym oddawały się za życia. Obie wypatrzyły oczy na nocnym czytaniu i pisaniu, obie – szukając światła – zapadły w ślepotę. Zebrawszy z brzegu odpryski opowieści Ciuciubabki, możemy dociekać, że była ona ambitną studentką jakiegoś humanistyczne- go kierunku (wspomina o „drugim piętrze w moskiewskim akademiku” oraz o „czyta- niu książek z zakresu metafizyki”) i osobą
raczej samotną („Całe moje życie jak zakład- ka do książek/ Przytulać się do szorstkiej lo- giki, prosić o czułość/ Taka randka w ciem- no z niezwykłościami”). Zamiast zająć się za dnia, w rodzinnym domu, „doskonaleniem gotowania/ nóżek kurczaków w sosie z kiwi i ciasteczek” – wolała błąkać się nocami po wyludnionych ulicach. Podczas jednej takiej nocy straciła życie. Nie dość mocno odbijała się od mroku swym ciałem doskonale czar- nym – i została przejechana przez samochód. Tyle mówi nam realistyczna wersja historii. Jednak postaci Bianki Rolando funkcjonują na wielu poziomach (filozoficznym, symbolicz- nym, estetycznym, kulturowym, teologicznym etc.) – i tak też, wielopłaszczyznowo, należy odczytywać figurę Ciuciubabki. Kiedy mówi o sobie podniosłym tonem: „To ja swoje obli- cze wpisałam w nieznane/ w to, czego nie ma, a tym bardziej jest, bo tęskni”, trudno ją trakto- wać jako zwyczajną dziewczynę. W kontekście teoretycznej książki Rolando nie dziwi nas, że Blu nazywa Ciuciubabkę „kusicielką metafizyki negatywistycznej”. Bohaterka – „kobieta Nic, zupa Nic z mąki, z wody” – okazuje się misjo- narką (a może nawet personifikacją?) teologii i estetyki apofatycznej. W tym kontekście jej nocne eskapady symbolizują zagubienie (S) twórcy w mroku pierwotnej potencjalności, kiedy to „wszystkie pojęcia chowają się przed światłem/ lekko się wycofują, bojąc się zwartej formy”. Bawiąc się w „metafizyczną ciuciubab- kę”, plażowiczka przypomina Steinerowskie- go rzeźbiarza kuszonego przez natłok możli- wych kształtów:
To jest taka odmiana tej gry dla starszaków
wywija się łapami na lewo, prawo chwytając
uciekające sylwety, co drażnią cię, wołają.
92 LiryDram kwiecień-czerwiec 2023




























































































   92   93   94   95   96