Page 37 - 27_LiryDram_2020
P. 37

Kaczka
I powiesz: do świtania, powiesz: do widzenia, przywitasz się ze zdaniem, które ma to samo wyglansowane miejsce w końcu każdego języka:
dziecko, nie jestem śmiercią, czemu miałobym się bać akurat tej śmierci?
Nie jestem twoim ojcem, bo on by nie poszedł sobie bez pożegnania, tam gdzie sina dal jest i maki rosną przy nieczynnym torowisku. Nie jestem Ci też matką, która mówi: ciszej, kobieta twego brata powinna się
wyspać. Nie jestem hojnym darem ani ckliwą klątwą. Kobieta mojego brata powinna się wyspać, a ty, zdanie przypadkiem usłyszane we śnie, pozwól mi gotować im rosół z kaczki, jeśli się obudzą.
Chancon
Śpiewał pioseneczki, aż wleciał do rzeczki. Tak ją wzruszały motywy cielęce, aż zapomniała o niesprawnej ręce. Potem, gdy podnosiła płonący samochód, krzyczała, ale chyba zagłuszył ją pochód.
Na wiadukcie widziałam Cię z pustą duszyczką. W łóżku mnie biłeś, w domu nie Bywałeś. Nie chowam razów w kieszeń. Byłam tylko ciałem.
Kiedy od biedy kazano się rozstać, żal mu przybierał materialną postać. I szłam Dalej z tym żalem. Pudrowałam wargi
Przed karnawałem. Żeby się nie rozstać.
W dal, ukochany, bezbrzeżną i siną, gdzie pierwsza lepsza może być Twoją dziewczyną. W dół, ukochany, na przekór hierarchii. Rozstrzygać turnieje
W idealnych wioskach, gdzie ziemia, lód, nasienie. Łączy w jedną postać.
kwiecień-czerwiec 2020 LiryDram 35


































































































   35   36   37   38   39